Waligóra 936m n.p.m - 23.01.2010



Sezon 2010 rozpoczęty. Przyjeżdżając pod schronisko o przemiłej nazwie „Andrzejówka”, szczerze mówiąc „wyśmiałam” ten „pagórek”. Jak się później okazało Waligóra mnie powaliła... na czworaka. Patrząc na jej ponętny kształt przed wejściem nie sądziłam, że spsuje mi się przez nią but oraz będę mieć dziurę w spodniach. Szlak żółty prowadzący na szczyt -10 minut. Myślę - „phi”. Szybko obskoczymy i jeszcze zdążymy na spacer do Sokołowska z resztą brygady PTTK'owskiej. Już po 5 metrach, wiadomo było, że nie wejdziemy w takim czasie. W połowie Łukasz chciał zrezygnować, ale dziecko się uparło, że musi wleźć. Obstawiam, że szlak był przetarty jedynie przez jakiś dwóch turystów. Było wiele miejsc, gdzie nie można było w jakikolwiek sposób postawić bezpiecznie stopę by się nie zsunęła na śniegu. Szczyt ostatecznie zdobyty, ale na nic więcej już nie miałam ochoty jak tylko wrócić do schroniska i czekać na ognisko, a później wyjazd do Palmiarni w Lubiechowej. (w której wcale aż tak ciepło nie było, ale za to ciepłe maliny z lodem poprawiły humor na koniec wypadu). Aha czy wspomniałam o wspaniałym mrozie jaki panował podczas tej soboty? ;-)

PS: Polecam żurek w schronisku „Andrzejówka”. Pyszna zupka :)
Szukamy żółtego szlaku
Na szczycie
Zima w pełni

Dziecko pokrzywdzone. Za mną Waligóra.


Season has just started Przyjeżdżając pod schronisko o przemiłej nazwie „Andrzejówka”, szczerze mówiąc „wyśmiałam” ten „pagórek”. Jak się później okazało Waligóra mnie powaliła... na czworaka. Patrząc na jej ponętny kształt przed wejściem nie sądziłam, że spsuje mi się przez nią but oraz będę mieć dziurę w spodniach. Szlak żółty prowadzący na szczyt -10 minut. Myślę - „phi”. Szybko obskoczymy i jeszcze zdążymy na spacer do Sokołowska z resztą brygady PTTK'owskiej. Już po 5 metrach, wiadomo było, że nie wejdziemy w takim czasie. W połowie Łukasz chciał zrezygnować, ale dziecko się uparło, że musi wleźć. Obstawiam, że szlak był przetarty jedynie przez jakiś dwóch turystów. Było wiele miejsc, gdzie nie można było w jakikolwiek sposób postawić bezpiecznie stopę by się nie zsunęła na śniegu. Szczyt ostatecznie zdobyty, ale na nic więcej już nie miałam ochoty jak tylko wrócić do schroniska i czekać na ognisko, a później wyjazd do Palmiarni w Lubiechowej. (w której wcale aż tak ciepło nie było, ale za to ciepłe maliny z lodem poprawiły humor na koniec wypadu). Aha czy wspomniałam o wspaniałym mrozie jaki panował podczas tej soboty? ;-)

PS: Polecam żurek w schronisku „Andrzejówka”. Pyszna zupka :)
Szukamy żółtego szlaku
Na szczycie
Zima w pełni

Dziecko pokrzywdzone. Za mną Waligóra.

Komentarze

Popularne posty

SCHRANKOGEL - trzytysięcznik dla początkujących

DRABINA WAŁBRZYSKA - kondycyjny wycisk w Sudetach!

Jezioro Iseo - poradnik praktyczny [gotowiec urlopowy!]

Szlak Kopaczy - dzienny dystans pieszy pobity!