Czeski raport - 04/05/06.05.2012
Przyszła pora na ostateczne rozprawienie się z moją Koroną Sudetów. Jak wyglądał weekend spędzony na czeskiej ziemi zobrazuje kilka przedstawionych faktów poniżej:
- ilość przejechanych kilometrów: około 580
- ilość fotoradarów- niezliczona!
- liczba zdobytych szczytów z Korony Sudetów: 4 (Pricny Vrch, Slunecna, Lazek, Jerab)
- liczba odwiedzonych parkingów leśnych - 2
- liczba popuszczonych tłumików przez Żabę - 0!
- ilość spotkanych zwierzątek na naszej drodze: 5 - żmija zygzakowata, mama zając i dwie malutkie puchate kulki! oraz zielony owadzik
- zdobyte granie - jedna!
- odczuwanie dolegliwości lędźwiowych - brak danych
- ilość burz bez grzmotów - jedna!
- muzyczny hit wyjazdu: Rammstein - Engel
Okoliczne skałki w drodze na Pricny Vrch.
Wreszcie choć na chwilę ponad konarami drzew.
Po przejściu ostrej grani, na horyzoncie wyłania się nam m.in...
...Pradziad.
Jest krzyż, jest szczyt!
Na prawo lufa, na lewo lufa.
Na moment czujemy się jak w Tatrach :D
Na moment czujemy się jak w Tatrach :D
Poprzeczny Szczyt czyli Pricny Vrch.
Damian rozszyfrowuje widoczne szczyty na horyzoncie.
Na Slunecnej wieczorową porą.
Żaba i Lazek.
Przy robieniu zdjęć, żadne zwierze nie ucierpiało :)
Nawet Lazek ma swoją księgę wpisów.
I to wszystko bez używania tlenu ;)
Jerab zakończył moją przygodę z Koroną Sudetów :)
Ładnie, ładnie... gratulacje! :-)
OdpowiedzUsuńA ja też spędziłem "majówkę" w Czechach, na Morawach...
Pozdrawiam.
Ale super zdjęcia :D
OdpowiedzUsuńPS To prawda tam, gdzie krzyż tam szczyt. A w Austrii to chyba na każdym szczycie jest krzyż :D :D
Pozdrawiam!
Fajne zdjęcia i zabawny komentarz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Znalazłem Twój wpis w książce na Lázeku :-)
OdpowiedzUsuńW przyrodzie nic nie ginie :) Mam rozumieć, że szczyt zdobyty? Jak wrażenia? :D
Usuń