Kiedy
masz już górski rower, zaczynasz szukać tras, które mogłyby w
pełni pokazać możliwości twojego dwukołowca. Przeglądasz
internety w celu zdobycia wiedzy, przy okazji zaczynasz przyswajać
nowe, dotychczas wcześniej nieznane słownictwo i pojęcia. Głowa
robi się kwadratowa, gdy uświadamiasz sobie jak niewiele wiesz i
jak fizyka wpływa na jazdę. Przeglądasz kolejne strony internetowe
czy blogi rowerowe, gdy nagle wujek Google ukazuje w propozycjach
hasło single track. Co to takiego?
Single
track to specjalnie zaprojektowana lub trochę oporządzona ścieżka
do szerokości 1 metra poprowadzona w terenie w sposób jak
najbardziej naturalny i nieszkodzący przyrodzie. Generalnie
przeznaczona jest dla każdego umiejącego jeździć na rowerze
(początkujący jak i zaawansowany znajdzie dla siebie odpowiednią
ścieżkę). Single zazwyczaj podzielone są na poziomy trudności i
w terenie oznakowane są odpowiednim kolorem. Trzeba również
wspomnieć, że ścieżki są jednokierunkowe i tylko w niektórych
przypadkach (np. skróty, dojazd) są one dwukierunkowe.
W
Górach Izerskich po stronie polskiej i czeskiej powstały single,
które łącznie mają około 100 km długości. Są to dwa,
zaprzyjaźnione projekty: Singletrek pod Smrkem oraz Single Track
Świeradów Zdrój. Pojechaliśmy
sprawdzić o co w ogóle chodzi z tymi ścieżkami i przy okazji
poczuć słynny flow, który ściśle związany jest z tym (s)tworem.
poniedziałek,
9 maja 2016
Do
bagażnika załadowaliśmy rowery, kilka ciuchów w walizce oraz
przyrządy do spania (śpiwory i hamaki). Obraliśmy kierunek na
czeską miejscowość Nove Mesto pod Smrkem (tuż przy granicy z
Polską). Na miejscu, trochę się pokręciliśmy zanim
zorientowaliśmy się w którą ulicę mamy skręcić (dość słabe
oznakowanie dojazdu od strony polskiej). Wylądowaliśmy na parkingu
Centrum u Kyselky. Kilka samochodów z bagażnikami rowerowymi stało,
więc nie mieliśmy już wątpliwości, że znajdujemy się we
właściwym miejscu. Ogarnęliśmy nasze maszyny, na głowach
pojawiły się kaski. Pierwsze wpięcie w spdk'i i ruszyliśmy
najpierw na czerwoną trasę (średnio trudna). Drewniane słupki z
logiem zabarwionym pod odpowiedni kolor, wbite w ziemię określają
kierunek jazdy. W miejscach, gdzie trzeba zachować szczególną
ostrożność pojawiają się dodatkowe znaki (np. wykrzyknik,
samochód). Po krótkim singlu, jest asfaltowy podjazd na którym
można zboczyć w trasę czarną. Ciekawość nas zżerała. Będzie
rzeź rowerowych niewiniątek czy przejedziemy odcinek z
podniesionymi głowami mając uśmiechy od ucha do ucha? Moje
odczucia po trzech dniach jazdy po singlach są takie:
trasy
niebieskie (łatwe) to ścieżki dosyć szerokie, z zakrętami o
sporym promieniu, bez większych stromizn, z równą nawierzchnią i
bez konieczności celowania między drzewa.
trasy
czerowone (średnio trudne). Tutaj już trzeba jechać skupionym.
Pojawiają się od czasu do czasu kamienie i korzenie. Odcinki
przerywane są spokojniejszymi fragmentami, na których możesz na
chwilę oderwać jedną rekę od kierownicy i podrapać się po
nosie. Dużo radochy, ale trzeba umieć wstrzelić się między dwa
rosnące obok siebie drzewa. Moim zdaniem trasy czerwone oddają
najlepiej sens singli i są dostępne dla każdego rowerzysty
znającego podstawowe zasady jazdy.
trasy
czarne (trudne) Nie są kosmicznie trudne. Nawet taki rowerowy
żółtodziób jak ja, dał radę przejechać wszystkie czarne
trasy. Co prawda nie w jakimś reprezentacyjnym stylu z prędkością
światła, ale udało mi się nie zabić. Chociaż było kilka
momentów mrożących krew w żyłach (prawie niewyrobienie się na
zakręcie z ewentualnym wpadnięciem do strumienia czy zahaczenie
pedałem o kamień). Dużo ostrych zakrętów, mocniejsze podjazdy,
ostrzejsze zjazdy. Nie ma czasu na drapanie się po nosie, ale temat
jest jak najbardziej do ogarnięcia.
|
Który kolor wybrać? |
|
Skadi na asfaltowym podjeździe. Po podwyższeniu siodełka dostała drugi oddech :) |
|
Zając na trasie :) |
|
Skajek daje radę :) |
|
Większość tras poprowadzona jest w lesie, ale w niektórych miejscach są przyjemne górskie krajobrazy. |
|
Widok na Poledni Kameny 1007 m n.p.m |
Gdy
przejechaliśmy krótki fragment trasy czarnej, wiedzieliśmy że
wszystkie proponowane kolory (poziomy) będą dla nas spokojnie
dostępne. Wróciliśmy z powrotem na czerwone oznakowanie. Pod
koniec kończenia pętli potwory zaczęły dawać o sobie znać.
Radary ukierunkowaliśmy na poszukiwania jakiejś stołówki. W
Singletrek Centrum odnaleźliśmy jeszcze jedną czynną oraz
zaopatrzyliśmy się w papierową mapkę całego projektu.
Machnęliśmy jeszcze tego dnia niebieską (łatwą) trasę i
wróciliśmy z powrotem na parking gdzie zostawiliśmy samochód.
Przyszedł czas na szukanie odosobnionej lokalizacji z dogodnymi
drzewkami, by przywiesić się z hamakami. Po przestudiowaniu mapy
terenu wybraliśmy w miarę przyzwoite miejsce. Rowery poszły spać
do auta, a my na „zielone szmatki”. Gdy zapadł już zmrok, w
lesie odezwała się sowa, pohukując kilka razy. Potem już nic nie
słyszałam, bo zasnęłam w założonych do uszu stoperach.
|
Zielone kokony. |
wtorek,
10 maja 2016
Zaczęły
docierać pierwsze promienie słońca, które przyjemnie ogrzewały
stópki schowane jeszcze w śpiworze. Damian załączył kuchnię, ja
jeszcze chwilę relaksowałam się hamakowym bujaniem. Kolejny dzień
pięknej pogody na singlach. Nasz skład poszerzył się jeszcze o
Marcina, który dojechał do nas nad ranem. Spakowaliśmy cały
majdan i spotkaliśmy się z nim w Centrum u Kyselky. Ruszyliśmy na
podbój polskich singli: „Nad Czerniawą” oraz „Zajęcznik”.
|
Poza zwijać kokony i ruszać na single. |
|
Na trasie "Nad Czerniawą" |
|
"Zajęcznik" znajduje się naprzeciw wyciągu gondolowego na Stóg Izerski. |
|
Słoneczko przygrzewa. |
Zajęcznik jest całkiem sporym singlem, mierzy prawie 15 km długości. Jego końcówka jest jednak bardziej wymagająca, bo kończy się na dających się odczuć krętych podjazdach. Trasą "Nad Czerniawą" wróciliśmy z powrotem na czeską stronę mocy. I tak kolejny dzionek zleciał. Na naszej hamakowej miejscówce ponownie rozłożyliśmy swoje zabawki. Marcin z braku hamaka, spał dla odmiany na samopompie. Sowy tej nocy nie odnotowano...
środa, 11 maja 2016
Ostatni dzień by skompletować wszystkie single. Z racji, że hamakowa miejscówka znajdowała się blisko przebiegu czerwonej trasy "Obora", wystartowaliśmy od razu na rowerach, zostawiając zaparkowane auta przy drodze. Przejechaliśmy jeszcze raz niebieską trasę, by później wbić się na czerwoną, zamykając pętlę i mając zrobione ostatecznie wszystkie single w okolicach Singletrek Centrum. Obie trasy okazały się najbardziej błotniste ze wszystkich przejechanych podczas trzech dni. Następnie przenieśliśmy się ponownie do Centrum u Kyselky (tego dnia było już otwarte, więc należało opłacić parking (50 koron, 8zł, 2 euro). Ruszyliśmy długim asfaltowym podjazdem do Libverdskiego mostu, by szybciej znaleźć się na ostatniej, nie zbadanej jeszcze przez nas czarnej trasie "Hejnicky hreben". Warto się nią przejechać. Bukowy las oraz wielkie kamole nadają fajny klimat przejażdżce. Poza tym na trasie znajduje się najbardziej charakterystyczny punkt całego projektu - przejazd między dwoma wielkimi głazami.
|
Singletrek Centrum znajduję się obok przyjemnego stawu. |
|
Chciał jechać na gapę :) |
|
Nic z tego! Bez kasku nie pojedziesz! |
|
Skajek w zieleni. |
|
W niektórych miejscach przejeżdża się po drewnianych kładkach. |
|
Przy trasie "Hejnicky hreben". |
|
Marcin na czarnej trasie "Hejnicky hreben". |
|
Przejazd między głazami. |
|
Sesja zdjęciowa musiała być :) |
|
Damian też się przecisnął ;) |
|
Widoczek na miejscowość Lazne Libverda. |
|
Fragment, gdzie przejeżdża się po pastwisku. |
Trasą czerwoną wróciliśmy z powrotem na parking, mając komplet wszystkich wytyczonych singli w tym projekcie. Sam zamysł budowania tego typu "obiektów" jest ciekawy. Mam wrażenie, że ostatnio nawet stał się dosyć modny, a może po prostu potrzebny bo coraz więcej pojawia się w górach wszelakiej maści rowerzystów. Single to fajny motyw by w pełni wyczuć swój rower. Jest radocha, jest wiatr we włosach. Jest ten słynny flow, jednak żadne zdjęcia a nawet filmiki z go pro nie oddadzą tego. Po prostu trzeba to poczuć samemu. Single tracki w Izerach to naprawdę świetna propozycja na spędzenie aktywnego weekendu w górach. I nie marudź, że nie masz super roweru , można wypożyczyć ;)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzięki Ci za ten wpis. Byłem w Izerach kilka lat temu. Widziałem wtedy oznakowania. Byłem jednak pieszo. Jakoś potem wyszło mi to z głowy. Dzięki za przypomnienie. Muszę się wybrać w tym roku. Tymczasem jak podoba Ci się taka zabawa - polecam Rychlebskie ściezki. Też tuż przy naszej granicy. Zobacz moją relację z tego wyjazdu: https://sites.google.com/site/andrzejakowacz/rowerowo/2015-rowerowy/rychleby
OdpowiedzUsuńOczywiście Rychlebskie są w najbliższych rowerowych planach. Dzięki za podesłanie relacji, swoją drogą bardzo fajna :)
UsuńA ja dziś pośmigałem na Rychlebskich ścieżkach. Fajnie mieć takie miejsce zaraz za miedzą ;)
OdpowiedzUsuńNo my w Rychleby mamy kawałek drogi. Na pewno pojawimy się tam niebawem,w końcu to najbardziej znana miejscówka tego typu w okolicy ;)
UsuńŻałuję, że nie mieszkam bliżej gór i nie mam roweru :( Ale za to też się ruszam, bo jednak ruch to zdrowie :) Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńNawet zwykła rowerowa przejażdżka za miasto jest dobrym motywem by się zrelaksować po pracy, no i zawsze to lepsze przygotowanie kondycyjne na piesze góry. Poza tym, tak jak napisałaś: ruch=zdrowie. Pozdrowienia! :)
UsuńWątek rowerowy mnie nie ciekawi, ale pytanie mam czego innego ;) Czemu hamaki jako opcja noclegowa?
OdpowiedzUsuńCzemu hamaki jako opcja noclegowa? Bo zajmuje mniej miejsca niż namiot, poza tym jest też lżejszy. Warto też wspomnieć o wygodzie. Tak naprawdę nigdy nie przespałam komfortowo nocy w namiocie (nawet gdy temperatury były mocno dodatnie), na hamaku to zupełnie inna bajka. Dzięki Wojtek za inspirację! - www.nocpodgwiazdami.pl
UsuńAle super wycieczka. :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Dobry motyw na spędzenie weekendu. Bardzo polecam :)
UsuńPrzygarnęłabym taki rower. Trzeba było widzieć mój sprzęt na dojazdy do pracy we Francji. Rzeźnia. Za całe 15 euro na pchlim targu:)
OdpowiedzUsuńAle pewnie nie strach było zostawić bez opieki ;)
Usuń