Paiździernik. Tak bym określiła ten miesiąc w tym roku. W kalendarzu widniejący, a w aurze przypominający listopad. Złotej jesieni nie odnotowano. Do teraz bardzo nad tym ubolewam, bo już na samą myśl o planach razem z Iwoną zacierałyśmy ręce i przebierałyśmy nóżkami. Wyjazd miał być pod szyldem via ferrat - alpejskich bądź sudeckich. Niestety pogoda kompletnie nie była po naszej stronie mocy.
piątek, 21 października 2016
Wyruszyłyśmy w Góry Łużyckie, małe pasemko na pograniczu czesko-niemieckim. To właśnie one stanowią koniuszek Sudetów od strony zachodniej. Szczyty tam są niewysokie, ale nie przeszkodziło to w powstaniu w tym rejonie kilku via ferrat. Wiadomo, nie można ich porównywać do tych znajdujących się w Dolomitach, są krótkie, ale za to idealnie nadają się dla początkujących. Sama z resztą stawiałam na łużyckich żelaznych drogach swoje pierwsze kroki. Teraz chciałam w ten temat wtajemniczyć Iwonę.
Niestety na miejscu zastałyśmy mega mokrą skałę, która w połączeniu z metalowymi ubezpieczeniami stanowiła niebezpieczną mieszankę. Iwonie udzieliłam tylko krótkiego instruktażu lonży via ferratowej oraz poopowiadałam trochę ogólnie o sposobie wycen trudności oraz jak na tego typu drogach się zachowywać.
Żeby nie wrócić do domu z niczym, postanowiłyśmy pomimo wiszącego nad naszymi głowami deszczu, odwiedzić jakiś ciekawy zakątek Gór Łużyckich. Z pomocą przyszła moja niedawno kupiona mapa, która miała mi posłużyć w najbliższym jesiennym czasie w zaplanowaniu wypadu rowerowego. Na odwrocie mapy zawarte są zwięzłe informacje o najciekawszych atrakcjach rejonu. Od razu rzucił mi się w oczy nagłówek " Jonsdorfskie skalne miasto". Cytując treść z mapy:
"Skalne miasto (Jonsdorfer Felsenstadt) jest położone na południe od kurortu Jonsdorf. Część jego obszaru objęta jest ochroną rezerwatową. Dogodne dojście z wioski umożliwiają szlaki turystyczne oraz ścieżki edukacyjne, na których umieszczono liczne tablice informacyjne. Fantazyjne kształty (baszty, wieże, mury) oraz nazwy wielu skał (Trzy Stoły, Bernardyn, Organy, Lew i inne), zagospodarowane punkty widokowe (Carolafelsen, Albertfelsen), dawna kuźnia oraz ciekawie poprowadzone trasy spacerowe to tylko niektóre atrakcje okolicy. W tutejszym kamieniołomie od XVI wieku pozyskiwano piaskowiec, z którego wyrabiano m.in. koła młyńskie eksportowane później na całą Europę".
W Jonsdorfie zaparkowałyśmy samochód na dużym, płatnym (automat biletowy na monety) parkingu, z którego można udać się w stronę Nonnenfelsen (Skały Zakonnic), na którym poprowadzono najciekawszą ze wszystkich w okolicy via ferratę. My natomiast udałyśmy się w przeciwnym kierunku. Początkowo szłyśmy zwykłą, leśną drogą, jednak gdy zaczęły się pojawiać pierwsze zielono-białe oznakowania z numeracją, nasz spacer zupełnie zmienił klimat. Poniżej kilka zdjęć, które zobrazują co zastałyśmy:
|
Widok na najwyższy szczyt Gór Łużyckich. |
|
Drewniane figurki. |
|
Jesienny widok na Nonnenfelsen. |
|
Kolorowe tablice informacyjne. |
|
Skalne schody - Hohle Wand. |
|
Punkt widokowy Carolafelsen z dodatkiem deszczu. |
|
Oraz metalowy stolik z opisaną panoramą. |
|
Kamieniołom z XVI wieku. |
|
Wysokie skalne ściany. |
|
Ogromne twory skalne. |
|
Tabliczki kierunkowe. |
|
Kwadratowe oznakowania z numeracją. |
|
Organy. |
|
Iwonę z liściem na... kapturze :) |
|
Widoki na Jonsdorf. |
|
Kolejny punkt widokowy. |
|
Muchomora! :D |
|
Drewnianą łowieckę. |
|
Lausche/ Luž - najwyższczy szczyt tego pasma. |
|
Skalnego lwa z symboliczną grzywą :) |
|
Punkt widokowy Albertfelsen. |
|
Drewnianego dziada Hochwald Maennlein. |
Cała nasza przechadzka po tym skalnym miasteczku zajęła nam około 2 godzin. By zobaczyć najciekawsze punkty, spokojnie można zaplanować trasę w formie pętli. To miejsce zaskoczyło mnie bardzo, bo wcześniej o nim nie słyszałam. Zawsze Góry Łużyckie kojarzyłam z via ferratami. Pomimo, że przez prawie cały czas lał deszcz, to z tego powodu się nawet bardzo cieszyłam. Z doświadczenia z wędrowania po rezerwacie "Skalne Grzyby" w Górach Stołowych w ramach mojego przejścia Głównego Szlaku Sudeckiego, wiedziałam że taka aura doda tylko klimatu. Wypad polecam w ramach ciekawego spędzenia weekendu, również z dziećmi. Praktycznie na całej trasie coś się dzieje. Nie ma tu czasu na nudę :)
A te ferraty to sobie z Iwoną odbijemy. Na pewno :)
Ciekawy i mało znany zakątek Sudetów pokazałaś :)
OdpowiedzUsuńPominęłaś chyba jedną relację ;)
Ależ spostrzegawczy! Tak, kolejna będzie właśnie ta pominięta. :P
UsuńPrzyjemna miejscówka. Nie byliśmy, więc sobie wpisuję na listę 'do podreptania'. Z chmuro-mgłą fajny klimat, tylko ten deszcz... Wrr..
OdpowiedzUsuńPolecam bardzo to miejsce. Przy okazji można po sąsiedzku wejść na Nonnenfelsen. Też świetny punkt widokowy.
UsuńSzczerze mówiąc nie miałem pojęcia, że tak blisko można pośmigać na ferratach. Od razu wzbudziły moje zainteresowanie :) Szkoda, że pogoda Wam nie dopisała, ale fakt, deszcze też ma swój urok :)
OdpowiedzUsuńNie wiem jak daleko macie w Sudety, ale jest to chyba najbliższa opcja jeżeli chce się spróbować via ferrat. Wszystkie są praktycznie przy granicy polsko-czeskiej, bądź polsko-niemieckiej. Generalnie Góry Łużyckie wiodą w tym temacie prym. Krótkich dróg via ferratowych jest około 4, z czego "Nonnenstieg" jest najfajniejsza i najtrudniejsza. www.klettersteig.de/klettersteig/nonnensteig/8
UsuńZ pewnością zdecydowanie bliżej nam z Katowic w Sudety niż w Dolomity :) Tak myślę, że te ferraty w Górach Łużyckich przećwiczymy w czasie jakiegoś krótkiego, weekendowego wypadu. Pasują idealnie. Muszę tylko poszukać czegoś z pazurem :D pozdrawiam!
UsuńCiekawe i stosunkowo bliskie miejsce, o którym w ogóle nie miałam pojęcia.
OdpowiedzUsuńJa też nigdy wcześniej o nim nie słyszałam, mimo że parę razy już w Górach Łużyckich byłam!
UsuńBardzo lubię takie klimaty, miejsce zapamiętam, może i kiedyś odwiedzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Koniecznie musisz odwiedzić i opisać to miejsce na swoim blogu. Wg mnie to taka mało znana sudecka perełka.
UsuńPolecam! W Sudetach jest kilka innych jeszcze ciekawych skalnych miast. Możecie wybrać się na jakiś przedłużony weekend :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTen kawałek Gór Łużyckich pozostał przez nas jeszcze nie spenetrowany. Wybieraliśmy się tam już parokrotnie, ale zawsze coś było przeciw. Wspaniała wycieczka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Piotrek
Byłam pewna, że Sudety to macie zreptane wzdłuż i wszerz a tu jednak jeszcze są zakamarki do odwiedzenia! :)
UsuńBez przesady, główne szlaki to przeszliśmy, ale pozostało jeszcze dużo miejsc do odwiedzenia. Mamy specjalną mapę, gdzie zaznaczamy miejsca i ścieżki, którymi chodziliśmy. Jak patrzę na tą mapę to jeszcze jest parę białych plam.
UsuńO, znane mi zakątki :) Też uważam, że mgła, przy takich skalnych wędrówkach dużo uroku dodaje skalnym formom, które gdzieś tam się z niej wychylają.
OdpowiedzUsuńA to, że tam byłem, poznałem po organach, takie charakterystyczne ;)
Mgła wśród takich skalnych formacji jest super! Dużo ciekawsze zdjęcia wychodzą i fajnie można oddać klimat miejsca.
UsuńBardzo fajny wpis, przydatny, ciekawy, rozmarzający :)
OdpowiedzUsuń