Karkonoska Diagonala


Shame on you, Skadi! Kolejny już górski rok mija, a Ty nadal nie znasz czeskich Karkonoszy, bo jak już nadarzy się jakaś okazja by pojechać w tamte strony, to wciąż wałkujesz tylko ich polski wariant. Mniej więcej takie oto zarzuty są mi stawiane przez myśli kłębiące się w mojej głowie. Tak, wstyd! Paradoksalnie to co najbliższe okazuje się być dalekie. Krótki wypad w Rychory spowodował jednak w ostatnim czasie większą mobilizację do tego by w końcu wybrać się na czeską stronę mocy w pełni, a nie tylko w celu co najwyżej wędrowania grzbietem Karkonoszy, gdzie jedną nogą jest się w Polsce, a drugą w Czechach. 



Czeskie Karkonosze to inne spojrzenie na Śnieżkę, jak również inne przepisy nadane przez KRNAP. Czesi masowo jeżdżą na rowerach, więc dużo łatwiej znaleźć legalne możliwości jazdy na dwóch kółkach z pełni dołączoną „infrastrukturą”. Oficjalnych tras rowerowych jest naprawdę sporo, a z racji tego że Sudety przemierzam teraz częściej na rowerze niż pieszo, to Karkonoska Diagonala idealnie nadaje się nie tylko do spędzenia świetnego weekendu, ale również do zrehabilitowania się za te górskie lata, gdzie dotychczas w czeskie Karkonosze zawsze było mi nie po drodze. 

Trasa Karkonoskiej Diagonali mierzy około 70 km. Punkty startu/mety to dwie miejscowości: Harrachov oraŽacléř - podobnie jak w Karkonoskiej Magistrali Narciarskiej.  Trasa wytyczona raczej pod rower MTB. Nawierzchnia to mix asfaltów z drogami szutrowym i gruntowymi. Pięknych widoków na trasie jest mnóstwo i przy słonecznej pogodzie jest to naprawdę ciekawa opcja na poznanie czeskich Karkonoszy. Ponieważ trasa nie tworzy pętli, musieliśmy jakoś logistycznie ugryźć transport. Zdecydowaliśmy, że z rowerami podjedziemy samochodem do Janowic Wielkich. By dostać się stamtąd do Czech, wspomogliśmy się pociągiem jadącym do Trutnova. W drodze powrotnej, wsiedliśmy w Harrachovie do czeskiego pociągu jadącego do Szklarskiej Poręby, a tam przesiedliśmy się do polskiego pociągu jadącego m.in. przez Janowice Wielkie, gdzie zostawiliśmy samochód.

Profil trasy.
www.cyklotrasy.info

Krkonošská diagonála:
Harrachov – Dvoračky – Horní Mísečky – Špindlerův Mlýn – Strážné –Výrovka –Pec pod Sněžkou – Horní Albeřice – Rýchory – Žacléř


sobota, 27 maja 2017


Po przekroczeniu granicy państwa w Lubawce, wysiedliśmy w Kralovcu, gdzie stamtąd przejechaliśmy około 5 km do Zaclera, skąd oficjalnie rozpoczęliśmy naszą rowerową wycieczkę. W centrum miejscowości znaleźliśmy pierwsze tablice informacyjne ze szlakami rowerowymi. Była między innym zawarta ta z początkiem Karkonoskiej Diagonali (1A). 70 km trasy podzieliliśmy na dwa dni, by spokojnie nacieszyć się widokami. Znaki przebiegu trasy rowerowej są czytelne i bardzo dobrze rozlokowane. Od razu wiedzieliśmy którędy jechać. To wielki plus, bo ja osobiście nie znoszę wyciągania mapy z plecaka jak jestem na rowerze.


Kamzik na ból stawów :D

Tras rowerowych w okolicy jest naprawdę sporo.

No to startujemy!

Wyjeżdżamy z rynku i kierujemy się zgodnie za znakami 1A.

Kilka minut podjazdu i już mamy pierwszą atrakcję!

Zadziwiła mnie jakość wykonania tych znaków :)

Po trochę demotywującym podjeździe (ścigałam się z biegaczką, która momentami była szybsza ode mnie), wyjechaliśmy z lasu na polanę, która otwiera widoki m.in. na Zalew Bukówka i różne sudeckie pagórki. Rychory znowu skradły nam serce. Przy pogodzie jak i niepogodzie są naprawdę bardzo ciekawym obszarem Karkonoszy. Ponieważ transport na miejsce startu zajął nam trochę czasu, już samą jazdę rowerem rozpoczęliśmy grubo po południu. Tego dnia ustaliliśmy, że przejedziemy około 25 km, akuratnie mniej więcej tyle by znaleźć się w jakiejś większej miejscowości dla bezproblemowego znalezienia noclegu. Nie spieszyliśmy się, częste były przerwy na popas.

Rychory witają nas pięknymi widokami.

Oczywiście przerwa w tym miejscu obowiązkowa.

W Rychory na pewno wrócimy w celu eksploracji pozostałych tras rowerowych.

W końcu widok na Śnieżkę!

Roh hranic. Wiata na pełnym wypasie.

Zjazd do Horní Albeřic z fantastycznym widokiem na Śnieżkę.

W Pecu pod Śnieżką zjawiliśmy się wczesnym wieczorem. Ludzi kręciło się sporo. W końcu to jedna z najbardziej znanych miejscowości znajdujących się u podnóża Karkonoszy. Na pewno swoją popularność dodatkowo zawdzięcza kolejce wjeżdżającej na najwyższy szczyt Czech – Śnieżkę. Nie zarezerwowaliśmy sobie wcześniej noclegu, z myślą że znalezienie nie będzie stanowić problemu. W takim kurorcie pensjonatów, hoteli czy innych pokoi gościnnych jest od groma. Po kilku wykonanych telefonach z zapytaniem o nocleg i usłyszeniu od gospodarzy „brak wolnych miejsc” zmieniliśmy taktykę na pukanie do drzwi. Już myśleliśmy, że będziemy zmuszeni opuścić Pec i szukać jakiegoś lokum na uboczu. W końcu za którymś spotkanym po drodze pensjonacie, udało się znaleźć wolny pokój. Rowery zaparkowaliśmy w przedsionku, a my udaliśmy się do centrum miejscowości w poszukiwaniu miejscówki gdzie dają dobrze zjeść :)

Nasze noclegowa miejscówka.


niedziela, 28 maja 2017


Tego dnia mieliśmy już trochę więcej kilometrów do przejechania, jak również zmniejszony pakiet popasów na trasie, ze względu na pociąg w Harrachovie który godzinowo pasował nam z przesiadką w Szklarskiej Porębie. Na pociąg wypadałoby zdążyć, by nie tworzyć sobie niepotrzebnych komplikacji na powrocie do domu. Wystartowaliśmy przed 9. Na dzień dobry, tak dla rozruszania mięśni (w moim przypadku wyrobu mięśniopodobnego – podjazdy nie są moją mocną stroną :P) obraliśmy azymut na najwyżej położony punkt Karkonoskiej Diagonali – schronisko Výrovka 1363 m n.p.m. 

Schronisko Výrovka trochę odbiega od typowego wyglądu schroniska. Ale sowę to mają fajną :)

Czarna Góra (Černá hora) 1299 m n.p.m

Końcówka podjazdu pod schronisko. Rozległe widoki rekompensują wylany pot :P

Výrovki mieliśmy około 7 km zjazd. Nasza prędkość na rowerach przekraczała grubo 50 km/h. To był jeden z najfajniejszych momentów na całej trasie. Oczywiście profil Karkonoskiej Diagonali to zęby piły, więc po fantastycznym zjeździe przed nami były oczywiście jeszcze kolejne podjazdy i zjazdy. Jednak ten utkwił nam w pamięci szczególnie.

Studnicni Hora - Trzeci co do wysokości szczyt w Czechach (1554 m n.p.m).
Poniżej wierzchołka pole śnieżne zwane z uwagi na kształt "Mapą Republiki" (Podobno przypomina kontur byłej Czechosłowacji).
Śnieg zalega tu do początku lata i osiąga grubość do 14 metrów.

Śnieżka 1602 m n.p.m

Trasa prowadzi też przez ścieżkę dydaktyczną o dzikich zwierzętach żyjących w karkonoskich lasach.

Widok na Kotelní Jámy.

Vlčí hřeben.

W restauracji Štumpovka na Dvoračkach na stół wjechały kufle Kofoli i zasłużony obiad. Przed nami została ostatnia prosta Karkonoskiej Diagonali – zjazd do Harrachova na dworzec autobusowy. Bez złapania drugiej "kropki" trasa nie będzie zaliczona! ☺ Na rozwidleniu Ručičky, zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę, by zrobić sobie zdjęcie z karkonoskim ryśkiem.

Kufelek Kofoli :D

Widoczki.

W stronę Czech.

Z ryśkiem fota obowiązkowa!

Jak byłam tutaj zimą to ten wilk był przysypany śniegiem :)

Dworzec autobusowy w Harrachovie. Meta!

By dostać się na dworzec kolejowy w Harrachovie musieliśmy jeszcze ostatni raz wymęczyć się na podjeździe. Dworzec znajduje się na obrzeżach miejscowości i jest położony znacznie wyżej niż centrum. Mieliśmy jednak zapas czasu, więc na czeski pociąg spokojnie zdążyliśmy. 

Dworzec kolejowy w Harrachovie.

Bezproblemowo dostaliśmy się do Janowic Wielkich i autem wróciliśmy do domu. Po tym wyjeździe wstyd odnośnie mojego braku znajomości czeskich Karkonoszy już trochę zmalał. ☺




Byliśmy w górach nam w sumie niedalekich, a czuliśmy się przez te dwa dni jak byśmy odkrywali nowe górskie horyzonty. Karkonoska Diagonala poleca się na weekend. Nie masz pomysłu na rowerową wycieczkę? Teraz już go masz. Pakuj plecak, przygotuj rower i jedź!


Komentarze

  1. Fajnie, że poznajesz czeska stronę Karkonoszy. Warto je zobaczyć :)

    Ja je trochę już poznałem, ale nadal mam pewną białą plamę, która czeka na odwiedzenie. Co prawda łaziłem na nogach (na części tej Waszej trasy), ale widoki takie same ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jeszcze sporo miejsc do odwiedzenia, ale nadrabiam zaległości. Z resztą kilka dni później znowu się pojawiłam na czeskiej stronie karkonoskiej mocy. A gdzie dokładnie, to w następnej relacji :)

      Usuń
  2. Pięknie wreście znalazłaś czas na Rychory. Piękne góry. Wspaniały przejazd po Czeskich Karkonoszach. Gratulujemy :-)
    Bardzo lubimy chodzić po Karkonoszach, szczególnie czeska strona jest fajna. Na pieszo też mają dużo ciekawych szlaków. Pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak przyjdzie zima to Rychory koniecznie muszę "wypróbować" jeszcze na nartach biegowych :D

      Usuń
  3. Super trasa i fantastyczne widoki. A Czechom naprawdę należy się wielki plus za rozbudowaną i dobrze utrzymaną infrastrukturę po południowej stronie Karków.
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, w Czechach trasy rowerowe czy to górskie czy na nizinach są bardzo fajnie oznakowane... brakuje tego w Polsce :(

      Usuń
  4. Ależ widoki i pogoda. Skręca mnie z zazdrości ;) Świetne te trasy u braci Czechów. Już wiem gdzie będę jeździł jak się zestarzeje i trapery zamienię na opony wypasionego górala :)
    Pozdrowienia i czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie oficjalne trasy w czeskich Karkonoszach są wymienione tutaj --> www.krnap.cz/cyklotrasy-krnap/

      Usuń
  5. Na filmiku widać, że te podjazdy ciężkie były :) A takie płaskie się wydają... A okolice świetne, sama byłam teraz tydzień w Karkonoszach, oj, chciałoby się dłużej... Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie podjazdy nie były aż takie złe bo w sumie ani razu nie prowadziłam roweru, co najwyżej zatrzymywałam się by złapać oddech i zazwyczaj można było łatwo wystartować.

      Usuń
  6. Frajerzy! ;)
    Z Harrachowa do Jakuszyc podjazd jest mniej więcej taki sam jak do stacji kolejowej w Harrachowie. Z Jakuszyc do Szklarskiej Poręby jest już cały czas w dół, bylibyście szybciej niż pociągiem, ponadto fajny zjazd z ładnymi widokami i po serpentynach. Idźmy dalej: zamiast wsiadać do pociągu w Szklarskiej Porębie lepiej pojechać dalej do Piechowic ładną szosą wzdłuż Kamiennej - kolejne 6 km cały czas w dół, jakieś 12 minut jazdy rowerem. Pociąg jedzie dwa razy dłużej. Czyli kolejny zaoszczędzony czas i fajna przejażdżka. A wy woleliście tkwić na stacji i jeszcze zapłaciliście więcej za bilety.
    Pociągiem z rowerem to się jedzie pod górę, a nie w dół.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

DRABINA WAŁBRZYSKA - kondycyjny wycisk w Sudetach!

SCHRANKOGEL - trzytysięcznik dla początkujących

Jezioro Iseo - poradnik praktyczny [gotowiec urlopowy!]