Od
pamiętnego zimaku na Śnieżniku minęło już trochę czasu i mimo
że wtedy wydawało mi się, że już pięć razy zdążyłam umrzeć
z zimna, to zaraz po przyjeździe do ciepłego domu, miałam ochotę
na powtórkę. Tak to jest, że będąc na miejscu klnie się w duchu
za te wszystkie niedogodności do których przecież nikt nas nie
zmuszał, by później będąc już w strefie komfortu uśmiechnąć
się ukradkiem na samą myśl o tym jakie emocje i wspomnienia
przywieźliśmy z powrotem na niziny. Krąży w necie takie fajne
powiedzenie: ”Collect moments, not things” (Kolekcjonuj chwile,
nie rzeczy), a tych chwil w górach można zebrać naprawdę sporo. I
jedną z nich na pewno jest biwak w górach i oglądanie spektaklu jakim jest wschód słońca.
Siedział w mojej głowie pomysł powrotu na Śnieżnik, ale o innej (cieplejszej) porze roku. Ciekawa byłam jak te same krajobrazy zaprezentują się w zielonych barwach. W końcu nadeszła okazja by pofocić na Śnieżniku w wersji wiosennej. Zapakowaliśmy namioty, psiworki i pojechaliśmy do Kletna.
sobota, 10 czerwca 2017
Mieliśmy do dyspozycji środkową część weekendu, więc nie planowaliśmy długiej trasy, tym bardziej że nad Masywem Śnieżnika straszyło burzami. Wstrzeliliśmy się w lukę na niebie i żaden deszcz nas na szczęście nie dopadł, to panującą wilgotność powietrza, która wzrosła właśnie po dość silnym opadzie odczuliśmy od razu. Na podejściu (szlak żółty z Kletna) podczas którego mieliśmy naprawdę leniwe tempo, nie raz ocieraliśmy pot z czoła, a ciuchy nieprzyjemnie kleiły się do ciała.
W schroniskowym barze zjedliśmy kolację, co by zachodu słońca nie oglądać na głodniaka. Gdy zaczęła się zbliżać odpowiednia godzina, ruszyliśmy w stronę szczytu, mając do niego około 30 minut podejścia.
|
Stała bywalczyni okolic schroniska. |
|
Podejście na Śnieżnik. |
|
Na niebie robi się kolorowo. |
Po zachodzie słońca, zostaliśmy jedynymi osobami na szczycie. W namiocie pigwówka rozlewała się do metalowych kubeczków, a ja co jakiś czas uchylałam poliestrowe drzwi w celu sprawdzenia co zarejestrował stojący na statywie aparat.
|
Hello Łysy my old friend! :D |
|
Widok z namiotu. |
|
Zawsze chciałam zrobić zdjęcie oświetlonego namiotu gdzieś w górach. Brakuje tylko strzelistych szczytów :D |
|
Ruiny wieży widokowej pod osłoną nocy. |
niedziela, 11 czerwca 2017
Noc była spokojna. Na wschód słońca wypełzłam tylko ja (tym razem poszło mi dużo sprawniej niż podczas zimaku :D). W tym czasie Marcin i Damian grali koncert przegrodowy na dwa chrapania. Zarzuciłam szybko puchóweczkę na grzbiet i zaczęłam łapać w migawce aparatu ulotne chwile. Światło słoneczne co chwilę inaczej oświetlało otoczenie. Panów wiele ominęło, bo gdy wstali krajobraz należał już raczej do zwyczajnych. Nie było już śladu po mgiełkach, ani po porannej rosie, które dodawały klimatu.
|
Poranek w Masywie Śnieżnika. |
|
Mgiełki, ale gdy tylko mocniej słońce zaczęło przygrzewać, ślad po nich zaginął :) |
|
W stronę słonia i ruin schroniska Liechtensteina. |
|
Trójmorski Wierch 1145 m n.p.m |
|
Widok na okolicę z ruin wieży widokowej. |
|
Mgiełki powoli zanikają. |
|
W stronę Czarnej Góry. |
Tak naprawdę główny punkt wycieczki został osiągnięty, ale na szczycie jeszcze z dobrą godzinę posiedzieliśmy. Zwinęliśmy tylko namioty, co by nie raziły w oczy, a w ruch poszły zalegające na dnie plecaka urządzenia zimowe - detektory! Marcin będąc z nami kiedyś na pierwszym wypadzie w Alpy, znalazł przez przypadek cyfrowy detektor lawinowy. Ponieważ niedawno pojawiło się tego typu urządzenie (analogowa wersja) w naszych górskich zabawkach, postanowiliśmy w końcu sprawdzić oba jak się wzajemnie (potencjalną ofiarę) wyszukują. Jedno z nas chowało pod wybranym przez siebie kamieniem detektor, a druga osoba miała oczywiście za zadanie w jak najkrótszym czasie go odnaleźć. Ganialiśmy po całym szczycie jak wariaci szukając sygnału a potem podążając za nim. Czasem ta droga była bardzo okrężna ☺
To było tak naprawdę dopiero nasze pierwsze starcie z detektorami w terenie. Mieliśmy okazję wypróbować oba typy (cyfrowy oraz analogowy). Każdy z nich ma plusy i minusy i tylko praktyka pozwoli na dobre zrozumienie działania obu urządzeń.
|
Detektor lawinowy typu analogowego. |
|
Tu pipczy, ale gdzie ten detektor?! |
Po zabawie z detektorami, ruszyliśmy jeszcze na szybkie spotkanie ze słoniem. Obadaliśmy przy okazji wnętrze ruin dawnego schroniska. Mi od razu zebrało się na wspomnienia z
Jesieniaka ze słoniem.
|
Dolina Morawy. |
|
Przy Źródłach Morawy. |
|
Słynny słonik :) |
Wróciliśmy przez szczyt z powrotem w okolice schroniska. Żeby nie dublować całkowicie trasy jaką podchodziliśmy, na zejście wybraliśmy szlak niebieski. Okazał się być bardzo widokowy, chociaż gdy na dobre skryliśmy się w lesie, to stan jego podłoża pogorszył się, głównie za sprawą głębokiego wyżłobienia przez wodę.
|
Widoki z niebieskiego szlaku. |
|
Fluoryt - charakterystyczny minerał, który można spotkać m.in w okolicach Kletna. |
Krótki wypadzik, ale nawet taki potrafi dostarczyć mnóstwo pozytywnej energii, bo ta płynąca prosto z gór jest przecież najlepsza! Pozostały jeszcze dwie pory roku na tego typu akcję - letniak i jesieniak na Śnieżniku... Czy edycja się odbędzie? Czas pokaże... ☺
Coś pięknego!!!
OdpowiedzUsuńTe widoki zachwycające! A ten fluoryt cudo!
Ten fluoryt jest w tym rejonie dość powszechny. Okaz ze zdjęcia leżał sobie na szlaku :)
UsuńZnowu fajny wypad z noclegiem na szczycie. Gratulacje. Oj na Śnieżniku nie byliśmy jeszcze w tym roku. Trzeba będzie to nadrobić. Pozdrawiamy.
OdpowiedzUsuńNadrabiajcie, bo nie wiadomo kiedy w końcu ruszą z budową tej wieży widokowej (choć na razie temat ucichł) i już nie będzie moim zdaniem tak fajnie...
UsuńWarto było wcześnie wstać dla dla tych wspaniałych widoków. Zdjęcia nocne równiez pięknie sie prezentują. Długie czasy pozwalają zobaczyć nawet to, czego oczy nie zobaczą. Bardzo fajna relacja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dokładnie! Robienie nocnych zdjęć jest fajnym motywem do tworzenia niebanalnych kadrów. Wciąż się uczę dobierać odpowiednie parametry, a radochagdy wyjdzie oczekiwany efekt - przeogromna! :)
UsuńSkadi, ależ uczta dla oczu! Piękne te nocne ale i poranne zdjęcia! Mnie jeszcze na Śnieżniku nie było, ale co się odwlecze...
OdpowiedzUsuńA znaleziony minerał to całkiem pokaźny okaz :) Pozdrawiam serdecznie :)
Mniejszy egzemplarz tego fluorytu wzięłam na pamiątkę :) Masyw Śnieżnika jest bardzo ciekawy, z resztą znajdująca się tam Jaskinia Niedźwiedzia jest tego najlepszym przykładem.
UsuńCudo! Nie mogę się napatrzeć!
OdpowiedzUsuńNo i kurczę muszę w końcu kupić dobry psiworek. Może wtedy udałoby mi się zaliczyć wschód słońca. ;)
Ze śpiworów polecam naszego polskiego Cumulusa.
UsuńUwielbiam klimat Śnieżnika i ten odcinek zaraz za schroniskiem, w stronę szczytu. Bajkowo tam miałaś! :)
OdpowiedzUsuńPamiętam jak kiedyś miałam problem z dotarciem na Śnieżnik podczas zdobywania Korony Gór Polski, ciągle były jakieś przeszkody, a teraz jestem na nim częściej niż na Śnieżce, do którj mam relatywnie bliżej.
UsuńJednak klimat na Śnieżniku dużo lepszy niż na Śnieżce.
UsuńTo widzę, że rozpoczęłaś imprezę cykliczną. Po roku będziesz mogła ocenić jakie warunki są najlepsze, i czemu zima :D
Powtórzyłabym zimak na Śnieżniku, bo było wtedy naprawdę super! :) Mam nową broń na mrozy - łapawice puchowe! Są już po kilku zimowych wyjazdach i naprawdę już nie raz wyratowały mnie przed odmrożeniami :)
UsuńUwielbiam Twoje zdjęcia! Za każdym razem nie mogę wyjść z podziwu! Widoki bajka, a znaleziony fluoryt robi wrażenie jakby nie był z tej planety :)
OdpowiedzUsuńPS. Jakiego używasz aparatu? :)
Używam amatorskiego Nikosia D3300 :)
UsuńFajnie "kolekcjonujesz" pory roku na Śnieżniku. Warunki też tym razem trafiliście całkiem fajne :)
OdpowiedzUsuńKolekcjonowaniem to bym to jeszcze nie nazwała, ale jak będzie okazja się wybrać na taki biwak o innej porze roku to czemu nie? ;)
Usuń