Skiturowe Tatry - odcinek 4


Po zjeździe z Kasprowego Wierchu, zakończyliśmy zeszłoroczny sezon skiturowy w Tatrach, odbywając wcześniej jeszcze trzy inne wycieczki na nartach. Ogólnie warunki jakie zastaliśmy w marcu nie były łatwe dla początkującego skiturowca. Trafiliśmy nawet po raz pierwszy na szreń łamliwą, którą kiedyś Józef Oppenheim nazwał jasną cholerą żywota narciarza tatrzańskiego. Nauka zjazdów w terenie do łatwych więc nie należała. Powróciliśmy w styczniu w rozpoczynającym się na dobre sezonie. Jakie tym razem zastaliśmy warunki? 



W ramach przedłużonego weekendu pojawiliśmy się w Zakopanem. Jak to często już bywa z moim wstrzeliwaniem się w pogodę, po raz kolejny o kawałku słońca mogłam tylko pomarzyć. Standardem już jest, że pojawia się w dniu wyjazdu. Na niebie miało być więc tak sobie, ale może za to jakość i ilość śniegu miała wszystko zrekompensować? Wybraliśmy się na przeszpiegi w stronę Kondratowej Polany.


piątek, 19 stycznia 2018

W Kuźnicach było na tyle śniegu, że spokojnie umożliwiał podchodzenie od początku szlaku niebieskiego. Przy budzie TPN zapoznaliśmy się z punktem kontrolnym detektorów. Przyłożyliśmy swoje do przetestowania. Chciałam ten moment uwiecznić na zdjęciu. Zorientowałam się, że niosę ze sobą „pusty” aparat, karta pamięci została w laptopie. Trochę pokręciłam nosem na zdjęcia robione komórką, ale lepsze to niż nic! Zielone światełka oznajmiły, że sprzęt jest sprawny i możemy ruszać na skiturę. W tempie mocno rekreacyjnym dotarliśmy do Hotelu Górskiego na Kalatówkach. Mieliśmy w planach odwiedzić Centrum Lawinowe, ale akuratnie teren wokół budynku był wywiany praktycznie do gołej ziemi, a nam najbardziej zależało na przećwiczeniu etapu sondowania. Uznaliśmy, że przy kolejnej wizycie, może będą lepsze warunki i wtedy posondujemy. W lesie i w formacjach wklęsłych śniegu było pod dostatkiem, więc z powrotem wróciliśmy na szlak. Schronisko na Hali Kondratowej było kolejnym punktem naszego spaceru. W tym miejscu mieliśmy zadecydować czy będziemy foczyć dalej.

Schronisko na Kondratowej Hali. Mieszkającej tam kotki znowu nie odnotowałam :(

Po ogrzaniu brzuchów ciepłym posiłkiem i herbatą chęci do podjęcia wyzwania znacznie wzrosły. Oceniając teren oraz jakość śniegu, obraliśmy azymut na zbocza Kondrackiej Łopaty (północno-wschodni grzbiet Suchego Wierchu Kondrackiego). Grzbiet Łopaty może stanowić bezpieczne wejście bądź zejście z głównej grani nad Doliną Kondratową oraz z Czerwonych Wierchów na polską stronę w momencie wysokiego zagrożenia lawinowego. Głównie z tego powodu wybraliśmy właśnie to miejsce. 

Po lewej stronie widoczne zbocza Kondrackiej Łopaty.

Pan Giewont.

Podczas podejścia, minęła nas grupka skiturowców, która właśnie zjechała z pobliskiego Suchego Wierchu Kondrackiego. Jak jeden z nich przyznał, zrezygnowali ze zjazdu z samego wierzchołka z powodu zalodzenia. Łopata Kondracka jest o innej wystawie, stąd mieliśmy duże szanse, że lód pod nartami nas ominie.

I faktycznie! Będąc na górze, jakość śniegu nie powodowała u mnie przerażenia w oczach. Co prawda podczas szykowania sprzętu do zjazdu, miałam stresa, ale był on motywujący. Pierwsze odepchnięcia kijkami miałam niepewne, ale gdy poczułam jak zachowują się narty, z coraz większym bananem na gębie zjeżdżałam z powrotem w stronę schroniska.

Już po zjeździe ze zboczy Łopaty. Teraz tylko dojazd do Polany zasypanym przez śnieg szlakiem.

A może by tak między drzewkami? :)

Ominęliśmy schronisko i dalej dzięki pobliskiej nartostradzie pojawiliśmy się w Kuźnicach. Nie wiem czy w końcu moje umiejętności  się trochę poprawiły, ale po tym zjeździe wiem jedno: jakość śniegu ma ogromne znaczenie. Nawet przy trochę większym nachyleniu, myślę że mogłabym sobie poradzić.

To po czym jeździłam w Tatrach w zeszłym sezonie naprawdę było dalekie od przyzwoitego warunu dla początkującego skiturowca. Teraz nie dziwię się, że miewałam chwile rezygnacji. Analizując różne rodzaje śniegu w jakich było mi dane zjeżdżać - od najgorszych choler po w miarę przyjemne firny, z niecierpliwością czekam na warun marzeń, tzw powder day, którego jeszcze ani ja ani moje narty nie poznały.



niedziela, 21 stycznia 2018


Gdzie tu się udać, jak ma ostro sypać śnieg przez całe 24 godziny? Po takiej ilości nowej dostawy białej struktury, od razu było wiadomo, że wzrośnie zagrożenie lawinowe. Taka aura ma swoje plusy. Na otwartym terenie szlaki nie będą czarne i jest duża szansa, że będzie można wystartować na nartach prosto z samochodu. W wyborze kierunku kolejnej skiturowej wycieczki pomógł nam przewodnik Wojtka Szatkowskiego. O Hali Tomanowej Wyżniej (1475 m n.p.m) myśleliśmy już  ostatnio, ale niestety musieliśmy plany zmodyfikować ze względu na ilość śniegu. Teraz tachanie nart na plecach nam nie groziło, a  Doliny Kościeliskiej przysypanej śniegiem jeszcze nie widzieliśmy!

Człapu, człapu...

Nowa dostawa śniegu cieszyła, tylko ewidentnie zabrakło tego dnia widoku na góry. Tuż przed schroniskiem na Hali Ornak, wybraliśmy zielony szlak prowadzący przez Dolinę Tomanową - odnoga walnej Doliny Kościeliskiej. Tutaj ślady pieszych się kończyły i jedynie ślady skiturowców były widoczne.

Człapiemy dalej... W lesie pięknie!

Po dotarciu na Niżnią Tomanową Polanę, dalej focząc zakosami dokładamy kolejne metry przewyższenia w celu dostania się na Wyżnią Polanę Tomanową. 

Skiturowy plac zabaw.

Te ciemne chmury w końcu nas dosięgną. 

Walory podejścia jak i zjazdu z Wyżniej Tomanowej Polany na pewno podbijają widoki na okoliczne szczyty - m.in Ciemniak. Nam natomiast, panująca aura tego dnia, skrzętnie to odebrała. W ciągu zaledwie chwili zrobiło się bardzo ponuro, a śnieg jeszcze mocniej zaczął sypać. Szybko zdecydowaliśmy się na zjazd, by zdążyć jeszcze przed koniecznością założenia czołówek. Świeżutki opad śniegu spowodował, że na Polanie narty płynęły. Potem już po  śladach z podejścia wróciliśmy z powrotem do Kir, wypinając się z wiązań praktycznie przy samochodzie. 

Kolejna cenna skitura, która mam nadzieję dołoży cegiełkę do doświadczenia, lepszego poznania obliczy śniegu i umiejętności prawidłowej oceny terenu. Chętnie powtórzymy wycieczkę, ale koniecznie w towarzystwie promieni słońca...





Komentarze

  1. Trochę Wam pogoda spłatała figla, ale i tak mieliście fajne warunki. Ja planuję turę na sobotę i Hala Tomanowa Wyżnia spadła mi jak z nieba... Co prawda zacząłem już układać inną trasę, ale jestem elastyczny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjemna skitura na Tomanową. No i blisko do schroniska. Polecam :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

SCHRANKOGEL - trzytysięcznik dla początkujących

DRABINA WAŁBRZYSKA - kondycyjny wycisk w Sudetach!

Jezioro Iseo - poradnik praktyczny [gotowiec urlopowy!]

Szlak Kopaczy - dzienny dystans pieszy pobity!