KALENDARZ GÓROMANIAKA


Na wstępie od razu wyjaśnię, że nie jest to propozycja kalendarza ściennego ze zdjęciami mojego autorstwa. Będzie to raczej rozpiska jak można zapełnić górami cały rok i może uda mi się przekonać niektórych do aktywności o takich porach roku za którymi raczej nie przepadają. Przy najgorszym warunie życiowym staram się być w górach chociaż raz w miesiącu, bo wtedy jakoś ogarniam chorobę nizinną. Powyżej miesiąca nieobecności w górach zaczyna być ze mną źle. Raz miałam dość spory okres niedyspozycji (przepuklina krążka międzykręgowego) – byłam wtedy u progu depresji. I oceniając z perspektywy czasu, dalej nie wiem co bardziej mnie dobijało: ból czy brak gór. Po epizodzie choroby zaczęły się pojawiać nowości. Od momentu „poskładania się” moja aktywność w górach bardzo się rozszerzyła i to doprawdy w różnych wariantach. Dzięki temu jestem teraz w stanie chłonąć góry częściej i dawkować emocje, których na dany moment najbardziej potrzebuję. Przez caluśki rok! 




Rok został podzielony na 12 miesięcy i 4 pory roku. Każdy miesiąc w górach wygląda inaczej, choć można dostrzec pewny ciąg wydarzeń. Przez jakiś czas jest biało, potem zielono, kolorowo, żółto-czerwono i szaro-buro. Dzień się skraca a potem wydłuża. Koło się zamyka. Generalnie te czasy można umieścić w konkretnych miesiącach, choć rok rokowi nierówny i mogą zdarzyć się obsuwy i odstępstwa od normy. Standardowo rok zaczynamy od stycznia, ale ten kalendarz rozpoczyna się od grudnia. 😁


GRUDZIEŃ

Ogólnie ciężki miesiąc. Dzień trwa krótko. Ma się wrażenie, że żyje się w ciągłych ciemnościach. Czy w górach coś można robić? Oczywiście dla wytrwałych góry są dostępne przez cały rok w formie pieszej. Trzeba sobie jednak zadać pytanie czy warunki na chodzenie z buta są faktycznie sprzyjające i czy przez przypadek nie można by było przesiąść się na przyjemniejszą formę? Nie ma nic gorszego niż kilkugodzinne torowanie w śniegu. Żaden trening Chodakowskiej nie zabije takiej ilości tkanki tłuszczowej w naszym ciele jak ten podczas zmagań z ciągłym zapadaniem się po pas w białą otchłań. Ostatnio statystyki pokazują, że grudzień rzadko objawia się zimą na pełnej petardzie. Są jednak takie miejsca, gdzie śnieg można już uświadczyć i jego ilość jest dostateczna by zamienić wędrówki piesze na coś innego. Narciarstwo biegowe można traktować jako formę treningu czy najzwyklejszego ruszenia tyłka z domu (także samemu - narciarstwo biegowe nie pociąga za sobą obiektywnych zagrożeń związanych z poruszaniem się po niebezpiecznym terenie, więc jest to dobra aktywność dla osób niepotrzebujących towarzystwa w górach). Biegówki są również dobrym przepisem na weekendowy wypad ze znajomymi (także kompletnie zielonymi w temacie – badania przeprowadzone przeze mnie na grupie kilkunastu osób!). Sprzęt do narciarstwa biegowego w formie wypożyczalniowej to koszt około 30zł/dzień za cały komplet i to wcale nie starszy wiekiem niż osoba wypożyczająca. A dla tych co biegówki polubią na tyle by chcieć uwolnić się od godzin otwarcia wypożyczalni i poznać nowe trasy, spokojnie można za niewielkie pieniądze kupić sprzęt używany już za około 200-300zł. Nowy sprzęt to koszt 600zł w górę. Ze swojego doświadczenia mogę zalecić, że dla rekreacyjnego szurania nartkami po trasach spokojnie wystarczy sprzęt używany. W grudniu najczęściej otwiera się już ośrodek narciarski w naszych Jakuszycach (dzielnica Szklarskiej Poręby). Jakuszyce słyną z tego, że jako pierwsze mają dostawę śniegu jak i najpóźniej się jej pozbywają (na biegówki zdarza się wybrać nawet w kwietniu!). Wpływ na to mają specyficzne warunki klimatyczne jak również dbanie o trasy (ubijanie ratrakiem tras wydłuża ich żywotność).

Na biegówki nie potrzeba szczególnie pięknej pogody. 

Polecam wybrać się na biegówkach trasą z Polany Jakuszyckiej do Chatki Górzystów już po zmroku. Jest wtedy nieziemski klimat!



STYCZEŃ, LUTY

Najzimniejsze miesiące w roku. To dobry moment i największa szansa na wylanie lodospadów. Wspinanie w lodzie jest zupełnie inne niż w skale. Wymaga większej ilości sprzętu, ale nie trzeba wielkich umiejętności by chociaż spróbować powspinać się w lodzie na wędkę. Świetna zabawa i namiastka niecodziennej aktywności w górach. W Polsce lodospadów jest niewiele. Na Dolnym Śląsku najpopularniejsze są te w rejonie Głuszycy. Niestety ich obecność jest mocno zależna od warunków pogodowych. Bywają takie zimy, że ich żywotność trwa ledwo tydzień! Ale gdy już są, stanowią ciekawy cel na spędzenie weekendu. Dużą zaletą lodospadów w Głuszycy jest ich lokalizacja (dojście do nich zajmuje raptem parę minut) gdzie np. w Tatrach, lodospady w okresie mocnej zimy występują zawsze, wymagają już znacznie dłuższego podejścia jak również znajomości terenu po którym się poruszamy.


Lodospady w Głuszycy.


Dziab! Dziab!
fot. www.nocpodgwiazdami.pl

Początek zimy to także dobry choć jeszcze nienajlepszy czas na skitury. Narciarstwo wysokogórskie wymaga jednak dość drogiego jak na razie sprzętu, umiejętności nie tylko narciarskich jak również dla własnego bezpieczeństwa – towarzystwa. Kompletny sprzęt używany to koszt około 2 tys zł, za nowy trzeba szykować dwa razy większą kwotę. Z racji, że skitury w Polsce przeżywają obecnie wielki boom, coraz więcej pojawia się wypożyczalni tego sprzętu jak i różnorakich kursów. Sprzęt z wypożyczalni to koszt około 100zł/dzień. Początek zimy to występowanie niejednokrotnie wysokiego zagrożenia lawinowego w górach wyższych. I o ile wycieczki skiturowe w wyższe partie gór trzeba pięć razy przemyśleć to w okresie stycznia i lutego często otworem stoją wycieczki reglowe lub do poziomu schronisk. Śniegu w dolinach jest wtedy najwięcej co sprawia, że wycieczkę od samego początku możemy rozpocząć z nartami na nogach a nie na plecach.


Skitura reglowa w Tatrach.

Jako alternatywę podam jeszcze jedną ciekawą aktywność, której sama jeszcze nie spróbowałam. Dla fanów jazdy na rowerze, zima wcale nie musi oznaczać przerwy. Producenci wychodzą naprzeciw i w swoich katalogach umieszczają nową kategorię rowerów, tzw fat bike. Wyjaśnijąc w skrócie, są to rowery na bardzo grubych oponach, które znacznie lepiej radzą sobie w warunkach przejściowych i zimowych niż rowery na standardowych oponach. Fat bike'owców widziałam osobiście w Jakuszycach i Karkonoszach.


Fat Bike  w Górach Izerskich.
fot: www.mambaonbike.pl

Praktycznie od momentu zabielenia się gór, można w nich uskuteczniać zimaki (czyli zimowy biwak). Jest to niecodzienne przeżycie (dosłownie i w przenośni). Do zimaków trzeba jednak uzbroić się w ciepły sprzęt, by był w miarę przyjemny i zagwarantował piękne wspomnienia. Zimaki można także połączyć z nocnym fotografowaniem. To dodatek dla posiadaczy aparatów z funkcją ustawień manualnych. Nocne zdjęcia w górach wykonane w zimie potrafią przenieść do innego wymiaru fotografii.


Zabawa w nocną fotografię. Model -  Karkonoski Słonecznik.

Zimak na Śnieżniku.

Wschody słońca w górach są magiczne.

Noc w Masywie Babiej Góry. Klasyczny widok na Tatry.


MARZEC, KWIECIEŃ

Są to miesiące przejściowe, w dużej mierze zależne od jakości zimy. W wyższych górach na dobre rozkręca się sezon skiturowy. Sytuacja lawinowa jest stabilna, a warunki śnieżne najlepsze. W części niższych gór dalej można cieszyć się biegówkami, ale powoli zbliża się wiosna, która otwiera kolejne możliwości aktywności. W skałkach można już nieśmiało podjąć próby pierwszych wspinaczek jak i powoli zacząć przyzwyczajać tyłek do rowerowego siodełka. Na początek sezonu rowerowego polecają się np. single. Rowerowych ścieżek jednokierunkowych jest coraz więcej w Polsce, np. w Górach Izerskich.


Warunki skiturowe w dolinach bywają zerowe, ale w wyższych partiach śniegu jest mnóstwo!


Skitury w Alpach.


Wczesna wiosna. Gdy jest już w miarę sucho i jest powyżej 10 stopni śmiało już można myśleć o rowerze.

Od wiosny do jesieni polecam rower.  Idealnie nadaje się do odświeżenia znanych miejsc, wcześniej poznanych w formie pieszej.

W Rudawach Janowickich na wspinie tradowym.


MAJ, CZERWIEC

Poza wspomnianym wspinaniem i rowerem, do gry wchodzą via ferraty poprowadzone zwłaszcza w niższych górach. Żelazne drogi to relatywnie bezpieczna dawka adrenaliny, niewielkim kosztem sprzętowym. Skała już powinna być sucha, a teren już wolny od śniegu, co sprawia, że naprawdę w plecaku można poczuć ciężar lata a nie zimy. W Polsce niestety nie mamy via ferrat nad czym bardzo ubolewam, ale u naszych zachodnich i południowych sąsiadów, niedaleko granicy jest kilka miejscówek, które idealnie nadają się do pierwszego razu z via ferratą. Moim zdaniem najlepszą jest via ferrata Nonennfelsen w niemieckich Górach Łużyckich. Ferrata ma namiastkę wszystkich sekcji jakie można spotkać na typowo alpejskich via ferratach (drabinki, mostki z kładkami, przewieszki, mostki linowe). No i przejście jej nie trwa 5 minut, tylko troszkę dłużej.


Via ferraty w Alpach (do wysokości 2000 m n.p.m).
fot: www.pomyslnawycieczke.blogspot.com




LIPIEC, SIERPIEŃ, WRZESIEŃ, PAŹDZIERNIK

Aktywność zimowa idzie do szafy. Lato i wczesna jesień obfitują w idealne warunki dla via ferrat (np. w Dolomitach), długodystansowych łaziorek (np. GSS, Grań Niżnych Tatr), rowerowe wypady jednodniowe lub w formie bikepackingu, wspinaczkę skalną, biwaki, wycieczki lodowcowe – wysokie góry typu np. Mont Blanc. W tym czasie można już wybierać w zależności od kaprysu, prognoz pogody i dyspozycji dni urlopowych oraz mamony.


Spokojne przechadzki. Tutaj akurat w Górach Izerskich.

Kwiaty w Małej Fatrze.

W namiocie o poranku.

Czilałt w Czeskich Izerach.

Wczesna jesień w Tatrach jest moim zdaniem najpiękniejsza.

Przejścia od kropki do kropki dają mega satysfakcję. Grań Niżnych Tatr o długości ponad 90 km.

Bikepacking to ciekawa forma zobaczenia więcej w krótszym czasie.

Czasem jednak lato w górach bywa bardzo dynamiczne. Często pojawiają się burze.

Król Austrii szykuje się do snu. Góry lodowcowe w okresie późnego lata odkrywają przed nami szczeliny i dzięki temu łatwiej i bezpieczniej wynajdywać drogę.



LISTOPAD

W Polsce ten miesiąc jest różny. Czasem pozwala jeszcze wydłużyć aktywności związane z okresem lata i wczesnej jesieni. Czasem w listopadzie jednak przychodzi znaczny spadek aury i naszej formy (głównie psychicznej). Przychodzi taki moment, że nic się nie chce robić. Więc albo faktycznie nie robimy nic i się tym po prostu cieszymy albo dalej wydłużamy okres lata i wczesnej jesieni wylatując np na jakąś ciepłą wyspę. A jak nie, to też nic się nie stanie. Siedzenie w domu można spożytkować na snucie planów górskich lub nadrabianiu zaległości niegórskich. Może jakiś serialowy maratonik?


Planowanie górskich wycieczek w domowym zaciszu.

W górach naprawdę można działać przez cały rok. Ten kalendarz ma głównie zachęcić do wyjścia z domu. Część aktywności wiąże się z zakupem dodatkowego sprzętu, ale nie wszystko jest za miliony monet. Chyba najdrożej w zestawieniu wypadają skitury oraz alpinizm. Tutaj oprócz grubszej gotówki trzeba także mieć doświadczenie lub sukcesywnie z głową je zdobywać. Dla kogoś kto dotychczas tylko przechadzał się po górach i chciałby troszkę zmienić wariant gorąco polecam zimą biegówki, a w okresie ciepłych temperatur rower górski. Dla tych co mają lęk wysokości w granicach normy polecam via ferraty.

Ostatnio modne stały się infografiki, więc na koniec jeszcze KALENDARZ GÓROMANIAKA w takiej wersji:




A może Wy mielibyście pomysł jak zapełnić jeszcze KALENDARZ GÓROMANIAKA? Rubryka z komentarzami jest do Waszej dyspozycji!




Komentarze

  1. Nie wiem czemu umknął mi ten wpis, a jest taki dobry! 😊 ❤️ Zgadzam się że każdą porą można znaleźć coś dla siebie. Chociaż odkąd jestem ograniczona urlopem który musze zaplanować conajmniej 3 tygodnie wcześniej to stwierdzam że pogody u nas jest bardzo mało co komplikuje ruszanie tyłka z domu. 😜

    PS. Jeśli ktoś nie ma towarzystwa do aktywności gorskiej, niech się nie zraża - w internecie można znaleźć dużo osob chętnych na wspole wyjazdy, wystarczy napisac. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miewam często tak, że jak jest zima i np już ona trochę trwa to tęsknie za rzeczami, które można robić latem i na odwrót ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

SCHRANKOGEL - trzytysięcznik dla początkujących

DRABINA WAŁBRZYSKA - kondycyjny wycisk w Sudetach!

Jezioro Iseo - poradnik praktyczny [gotowiec urlopowy!]

Szlak Kopaczy - dzienny dystans pieszy pobity!