Blisko 10 lat musiałam
czekać na sytuację, kiedy to na pokładzie mojego samochodu będę
wieźć dwie dziewuchy na wspólny, trzydniowy wypad w góry. Los
jakiś czas temu zesłał mi dwie Karoliny. Pierwszą zdążyliście
już poznać m.in. na Grani Niżnych Tatr oraz szlaku Adlerweg, drugą
natomiast w relacji z Małej Fatry vol. 2.0. W końcu udało się
zgrać z terminem i wyruszyć we trójkę na górski szlak! Czysto
babski - na dodatek w zimowej szacie trip - odbyłyśmy w Beskidzie
Żywieckim, a dokładniej w paśmie Wielkiej Raczy.
Dla uniknięcia
nieporozumień wynikających z tych samych imion, ochrzciłam
Karoliny imionami ich kocich pupili, a to dlatego, że każda z nas ma
w domu takiego futrzaka. Taka rada na przyszłość, dobrze
zastanówcie się jak nazywacie swoje zwierzęta. 😎
I tak oto
Karolina od Niżnych Tatr i Adler'a stała się Achają, a Karolina
od Małej Fatry stała się Felą. Moja kotka wabi się Nanda, ale
już pozostańmy przy tej Skadi. 😉
Chociaż pierwotnie przez
te trzy dni chciałam dziewczyny przeciorać przez cały Worek
Raczański, to już praktycznie na starcie trzeba było drastycznie zminimalizować
te ambitne plany. Jednak co zima to zima. Rzeczywistość bardzo
szybko przemówiła do rozsądku – w zastanych warunkach trzeba by
było dysponować znacznie większą ilością wolnych dni. Wiosną czy latem to
co innego, o czym przekonałam się 3 miesiące później – Worek Raczański z wiosnakiem.
Punktem tego wyjazdu stała
się Wielka Racza 1236 m n.p.m – szczyt graniczny z rozległą
panoramą na Tatry, Beskidy oraz słowacką Małą Fatrę.
piątek, 7 lutego 2020
Z Legnicy wyruszam autem w
pojedynkę, ale już po godzince jazdy odbieram dziewczyny na
wrocławskich Bielanach. Podróż do Zwardonia mija nam całkiem
sprawnie. Oczywiście w trasie nie mogło zabraknąć przerwy na
Maca. Już w samochodzie zastanawiam się w duchu, czy moje mięśnie
brzucha wytrzymają te trzy dni. Co chwile się z czegoś śmiejemy.
Już jest wesoło, a jeszcze nie jesteśmy w górach!
W Zwardoniu szukamy
jakiegoś sensownego parkingu. Gdy już mamy na celowniku jeden,
nagle pada hasło, że musimy jeszcze podjechać do Lewiatana. Wieczór
bez chrupków przecież byłby niekompletny!
Decydujemy się zaparkować
auto naprzeciwko kościoła. Podczas gdy ludzie wychodzą po
zakończonej mszy, my akuratnie dokładamy na siebie warstwę
ciepłych ciuchów. Na dzisiaj nie mamy do przejścia dużo. Jedynie
2,5 km do schroniska Chata pod Skalanką.
|
Zima w Beskidach. W tym sezonie bardziej śnieżna niż w Sudetach. |
|
Na chrupaki nie znalazło się już miejsca w plecaku. 😂 |
Zachodzimy do schroniska wraz z zachodem słońca. Udało się zdążyć przed koniecznością odpalenia czołówek. W zarezerwowanym wcześniej telefonicznie pokoju odpalamy przekąski i słowacką Tatra Tea
zakupioną na małofatrzańskim wypadzie z Felą. Tematy rozmów mamy
różnorakie. Do dzisiaj wierzymy, że gospodarz schroniska ich nie słyszał, mimo że cała konstrukcja chatki
wydawała się być niezbyt dźwięko-chłonna. 😅
|
Wieczór ze słowackim likierem herbacianym Tatra Tea. |
sobota, 8 lutego 2020
Nie spieszymy się rano.
Spokojnie jemy śniadanie i czekamy aż słońce podniesie trochę
temperaturę powietrza. Dzisiaj mamy w planach dotarcie na Wielką
Raczę i nocleg w polskim schronisku, które znajduje się
praktycznie na wierzchołku. Tym razem jesteśmy bez rezerwacji i w
sumie nie wiemy w jakich warunkach przyjdzie nam spać. Łudzimy się,
że ktoś w ostatniej chwili nie dotrze i zwolni zajęty wcześniej
pokój. Fela robiąca wstępne rozeznanie z noclegami przed wyjazdem,
przekazywała nam sytuację na bieżąco i można było szybko
wywnioskować, że schroniska w ten lutowy weekend w paśmie Wielkiej Raczy będą bardzo obłożone. Nie chciałyśmy jednak z tego powodu rezygnować z Beskidów, które jako jedne z nielicznych polskich pasm górskich prezentowały poprawnie w tym sezonie wyglądającą zimę. Uznałyśmy, że pojedziemy nawet jeżeli trzeba będzie spać na glebie w korytarzu.
|
Schronisko Chata pod Skalanką. |
Żegnamy się z gospodarzem schroniska i ruszamy czerwonym szlakiem w
stronę granicy polsko-słowackiej. W śniegu są widoczne ślady
butów, a na niektórych odcinkach również ślady zimowych
skuterów, czasem też trafi się zestarzały ślad narciarski.
Warunki jednak i tak nie pozwalają na jakieś szybkie tempo. Śnieg
nie jest aż tak twardy i bardzo często zapadamy się w białej strukturze na głębokość kilku centymetrów.
|
Zima w Beskidach. |
|
Pierwsze prześwity widoczkowe. |
|
Z Achają na pełnym zacieszu. |
Jest bezwietrznie i
słonecznie – to sprawia, że chętniej robimy przerwy na których
przy okazji... wzmacniamy się herbacianym likierem. Humory nam
bardzo dopisują i tego stanu nie powoduje bynajmniej alkohol! Dawki
popijamy ino na lepsze krążenie. 😉 Po prostu cieszymy się zimą,
cieszymy się piękną pogodą.
|
Podejście na Kikulę 1085 m n.p.m. |
Po wejściu na Kikulę
1085 m n.p.m podążamy teraz ściśle wzdłuż słupków
granicznych, które wystają ze śniegu jedynie na kilka
centrymetrów. Coraz śmielej odsłaniają się także przed nami
widoki na okolicę. Świetnie prezentuje się słowacka Mała Fatra!
|
Na czerwonym szlaku. |
|
Postrzępiony Wielki Rozsutec 1610 m n.p.m oraz łagodniejszy Stoh 1607 m n.p.m |
|
Najprzyjemniejszy warun w zimie - pełne słońce, niebieskie niebo, biel w krajobrazie! |
|
Dobrze, że nie musiałyśmy się zmagać z torowaniem w śniegu! |
|
Widoki ze szlaku. |
|
W stronę Słowacji. |
Po zdobyciu kolejnych
wierzchołków przebiegających w linii czerwonego szlaku,
w końcu widzimy nasz cel – Wielką Raczę. Na końcowym podejściu
na szczyt odczuwamy chłód zbliżającego się zachodu słońca.
Krajobraz szarzeje, a my na policzkach dotkliwiej odczuwamy mróz.
Ale już za chwilkę zaznamy ciepło schroniska.
|
Widać już Wielką Raczę! |
|
Słowacka Mała Fatra. |
|
Ostatnie metry podejścia na Wielką Raczę. |
Schronisko na Wielkiej
Raczy przeżywa nalot turystów. Akuratnie udaje się nam w tym
tłumie odnaleźć wolny stolik. Szybko się przy nim dekujemy. Nasza
rzeczniczka od spraw noclegowych - Fela – przy okazji zamawiania
dań z bufetu podpytuje o wolne pokoje. Okazuje się, że jest
szansa na zwolnienie się jednego, bo ekipa rezerwująca nie dała znaku
życia, ale żeby go ewentualnie przejąć musimy czekać do 19:00.
Przy herbacie i
ciepłych daniach jakie zaserwowała schroniskowa kuchnia, czekamy na
rozwój sytuacji. W międzyczasie dosiada się do nas Michał –
uczestnik szkolenia ze Studenckiego Koła Przewodnickiego. Gdy już
wiemy, że ekipa jednak dotarła na miejsce, współtowarzysze
Michała godzą się na przygarnięcie nas na glebę do swojego
pokoju. Ta propozycja ratuje nam tyłki, bo w schronisku dzisiaj ma
nocować bardzo dużo ludzi i wszystkie wnęki w korytarzach są już
pozajmowane. Wizja spania na kafelkach w podziemnym korytarzu
prowadzącym do łazienek na szczęście nie ziści się.
Zanim
schronisko na dobre zapadnie w sen, wymykam się jeszcze na zewnątrz
z aparatem na statywie i robię parę nocnych zdjęć.
|
W oddali widoczne Tatry. |
|
Mała Fatra pod osłoną nocy. |
|
Wielki Krywań - najwyższy szczyt Małej Fatry. |
|
Schronisko na Wielkiej Raczy. |
Gdy dłonie już
kategorycznie wołają o zaznanie ciepła, wracam do kładącego się
już spać schroniska. Noc przebiega spokojnie. Ekipa z koła
studenckiego nie ma w głowie imprezowania. Szybko zapada w sen przed
jutrzejszą, wymagającą trasą. Dla mnie i dla Feli to bardzo miła
odmiana po tym czego doświadczyłyśmy w Chacie pod Chlebom w Małej
Fatrze.
niedziela, 9 lutego 2020
Rano dziewczyny nie mogły
uwierzyć, że wstałam na wschód słońca. Doskonale wiedzą, że
rano funkcjonuję jak zombie i często wykorzystują ten fakt do
podśmiechujek. Nie lubię wczesnoporannych godzin i tak naprawdę
tylko dwie sytuacje są w stanie mnie wyrwać z łóżka o
nieludzkiej (w moim mniemaniu) porze. To obowiązek chodzenia do
pracy i pobyt w górach.
Wychodzę po cichu z pokoju i na korytarzu ubieram na siebie cały dostępny puch jaki ze sobą zabrałam na ten wypad. Jest mroźno, ale na szczęście nie wieje aż tak dotkliwie. Na wschodzie słońca nie ma dużo obserwatorów, więc fajnie udaje się poczuć klimat pięknej choć ulotnej chwili.
|
Polska powoli się budzi... |
|
Wielki Rozsutec ze Stohem o poranku. |
|
Niebo coraz bardziej pomarańczowe, to znak że... |
|
Pojawi się słońce! |
|
Widok na Tatry z Wielkiej Raczy o wschodzie słońca. |
|
Schronisko na Wielkiej Raczy o wschodzie słońca. |
|
Na moment uczestniczenia w spektaklu wschodu słońca zdecydowała się tylko garstka ludzi. |
|
Wierzchołek Wielkiej Raczy. |
|
Pies fajnie wkomponował się w otoczenie. |
|
Panorama z Wielkiej Raczy. |
|
Dla jasności z jakiego szczytu te super widoki! |
|
Mróz trzyma! |
Gdy niebo przybrało już zwyczajne barwy, wracam do schroniska. Dziewczyny
jak i ekipa z koła są już na nogach. Powoli pakujemy się i
schodzimy do bufetu na śniadanie.
Po ogłoszeniu gotowości
każdej z nas, opuszczamy schronisko i wybieramy żółty szlak,
którym zejdziemy do pierwszych zabudowań Rycerki. Pierwotny plan
zakłada dojście na piechotę aż do stacji kolejowej, ale nużące
przejście asfaltem tak nas wykańcza, że postanawiamy skorzystać z
busa. Na stacji kolejowej w Rycerce czekamy na pociąg jadący przez
Zwardoń. Siedzimy pod wiatką i obserwujemy dzieciaki zjeżdżające na sankach, obstawiając któremu uda się najdalej zjechać.
|
Na żółtym szlaku. Przydają się stuptuty. |
|
Całkiem fajna ta zima w Beskidach w tym sezonie! |
|
Nieuchronny powrót do domu. |
|
Struś z Rycerki. |
Podróż z Rycerki do
Zwardonia trwa jedynie kilka minut. Wysiadamy z pociągu i udajemy
się pod kościół gdzie czeka na nas auto. Już na powrocie do domu
zapewniamy się nawzajem o silnej determinacji by zorganizować
kolejny zimowy wypad w góry. Nie wiemy jeszcze, że za kilka tygodni
wybuchnie pandemia...
Żeby tak nie kończyć w smutnym tonie, to oczywiście nasze kotki czekały na nas w domu...
|
1. Fela 2. Nanda 3. Achaja. |
Zdjęcia piękne, warunki też! Generalnie zima jak marzenie :)
OdpowiedzUsuńW Beskidach znacznie lepsza niż w Sudetach w sezonie 2019/2020. Ostatnio zauważyłam taką nierównomierność co do pokrywy śnieżnej w poszczególnych pasmach górskich w Polsce. Np. jak w Karkonoszach jest dobrze, to często w Beskidach słabo i na odwrót.
UsuńAż zatęskniłem za zimą :) Mam nadzieję, że w tym roku pojawi się taka lepsza także u nas.
OdpowiedzUsuńTeż miałem wrażenie, że w Beskidach było bardziej biało niż w Sudetach.
Ładna pogoda się trafiła. Nocne zdjęcia zimą fajnie wyglądają, będę musiał się pobawić w tym roku jak się pojawi śnieg.
O, kotki :) Achaja to Maine Coon?
Tak, Achaja to Maine Coon. :)
UsuńZima jak marzenie. Początkowo myślałem, że teraz w listopadzie tak trafiłyście i "ciśnienie" mnie skoczyło. Może w tym sezonie uda się nieco poszlajać z rakietami. Winszować!
OdpowiedzUsuńA nie, nie... to środek zimy z początku 2020...Tak jak Ty o rakietach tak ja o skiturach... :D
Usuń