Alpy Bawarskie: Z Watzmannem na dystans


Jak już sam tytuł relacji wskazuje, nie udało się zrealizować naszych ambitnych, górskich zamiarów. Odkąd po raz pierwszy zawitałam w Berchtesgadeńskie, moim największym marzeniem w tej części Alp stało się przejście trawersu Watzmanna (po bawarsku Watzmo, a po polsku Wacek😉). Piękna, 3 km graniowa via ferrata będzie musiała ponownie ustawić się w kolejce i poczekać na sprzyjające okoliczności. Z Watzmo poznałam się już w śnieżnych warunkach w listopadzie kilka lat temu. Teraz marzyła mi się słoneczna aura z suchą, ciepłą skałą i przejściem wszystkich wierzchołków masywu. 


piątek, 3 września 2021


Dzień wcześniej, byliśmy na popularnym szczycie Jenner, na którym oprócz przepięknej panoramy na jezioro Königssee, prezentuje się prawie w całej okazałości masyw Watzmanna. Niestety zastajemy niepokojący widok - wierzchołki mienią się na biało! Trudno było jednak określić ile tego śniegu tak naprawdę leży, dlatego uznaliśmy, że najwiarygodniejszą informację uzyskamy tylko wtedy, gdy osobiście wybierzemy się na szlak.

Zajeżdżamy na parking Wimbachbrücke w miejscowości Ramsau bei Berchtesgaden. Samochodów jest sporo, co daje nam mieszane informacje. Obstawiamy, że są to samochody ludzi nocujących w schronisku lub umiejących bladym świtem zameldować się na szlaku. Do żadnej grupy nie należymy. Nie oszukujmy się - startujemy za późno - a miejsca dla nas w "gospodzie" nie mieli. Skazani jesteśmy na ewentualne machnięcie trawersu w jeden dzień.

Wimbachbrücke wybieramy szlak nr 441, którym dotrzemy do schroniska Watzmannhaus. Z racji, że miałam już okazję go pokonywać (znałam punkty pośrednie oraz cały jego charakter), mentalnie nie czułam ociężałości, ale fizycznie zmagałam się z każdym krokiem. Ewidentnie to nie był mój dzień. I myślę, że podświadomie już wiedziałam, że ten śnieg stanie nam jednak na drodze i trzeba będzie w najciekawszym momencie, odwrócić się na pięcie. 

Na szlaku relacji Wimbachbrücke - Watzmannhaus o numerze AV Weg 441.

Na szlaku relacji Wimbachbrücke - Watzmannhaus o numerze AV Weg 441.

Schronisko Watzmannhaus 1930 m n.p.m.

Po 4 godzinach, zgodnie z czasem wskazanym na szlakowskazach, docieramy do schroniska Watzmannhaus. Mi od razu rozbudzają się wspomnienia z listopadowego pobytu tutaj. Wtedy schronisko było już nieczynne, ale razem z grupą korzystałam z małego domku, który stanowił tzw. Winterraum (pokój zimowy). Gospodarzyliśmy w nim przez dwie noce, mając do dyspozycji prycze z kocami oraz piec.

Widać sporo ludzi na podejściu w stronę pierwszego wierzchołka Watzmanngrat - Hocheck. Czyżby trawers byłby jednak do przejścia?

Po 20 minutowej przerwie i my decydujemy się podzielić los pozostałych. Rozpoczynamy żmudne podejście na Hocheck. Od wysokości od 2500 m n.p.m. na szlaku zastajemy coraz częściej śnieg.

Podejście na Hocheck.

Z widokiem na Hochkalter 2608 m n.p.m.

Podejście na Hocheck.

Hocheck 2651 m n.p.m.

Hocheck otwiera nam widok nie tylko na najwyższy szczyt Watzmanna - Mittelspitze 2713 m n.p.m., ale przede wszystkim już oficjalnie widzimy na własne oczy, jak wyglądają warunki na trasie. Cała grań jest biała i tego śniegu wcale tak mało nie ma. O ile przejście tylko na główny wierzchołek byłoby jeszcze jako tako możliwe (choć upierdliwe), to przemieszczanie się w takich warunkach, w trudnym terenie przez znacznie dłuższy czas, w naszej sytuacji i opinii było bezsensowne. Spędzenie dnia na Watzmanngrat wyobrażaliśmy sobie po prostu inaczej. Przy schronie znajdującym się pomiędzy szczytem Hocheck a Mittelspitze, podejmujemy decyzję o rezygnacji z dalszej trasy. Robimy za to dłuższą przerwę, a targane winogrono bezpestkowe w plecaku robi teraz najlepszą robotę. Mniam! W międzyczasie obserwujemy latające wieszczki i przygotowujemy się mentalnie do długiego zejścia, niestety tym samym szlakiem.

No pasarán!


Z Watzmannem na dystans. Do zobaczenia kiedyś!

No cóź, trawers Watzmo nie pyknął, mimo iż pogoda była przefantastyczna. Szukając plusów nadmieniłabym przekroczenie 2 tys. metrów przewyższenia jakie pokonaliśmy w ciągu jednego dnia. To solidna cegiełka w podrasowaniu kondycji, która i tak nam oczywiście spadła do zera na czas "ciemnej pory roku", ale kto by o tym wtedy myślał. 😂 Z Watzmannem będę musiała się spotkać trzeci raz. Mam nadzieję, że w końcu zgodzi się na "moje warunki". 😉

Komentarze

  1. Musisz coś znaleźć dla siebie na czas "ciemnej pory roku", bo szkoda tracić tyle okazji na wędrowanie ;)

    Watzmann widzę mocno niedostępny, ale satysfakcja będzie większa jak już się uda odwiedzić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Watzmann w wersji letniej dalej niedostępny. Chyba chce, żeby najpierw poznać jego piękne otoczenie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

SCHRANKOGEL - trzytysięcznik dla początkujących

DRABINA WAŁBRZYSKA - kondycyjny wycisk w Sudetach!

Jezioro Iseo - poradnik praktyczny [gotowiec urlopowy!]

Szlak Kopaczy - dzienny dystans pieszy pobity!