Szlak zielony BIELSKO - BIAŁA Straconka - SMEREKOWIEC (79 km)

 
Beskidy to grupa pasm górskich, które mam trochę „liźnięte” tylko dzięki zdobywaniu ponad 10 lat temu Korony Gór Polski. Na palcach jednej ręki mogę policzyć wypady, które nie były związane z tym projektem i odbyły się stosunkowo niedawno. Do tych najciekawszych zaliczyłabym na pewno Mały Szlak Beskidzki przejechany na rowerze, 2-dniową wędrówkę po Worku Raczańskim oraz babski wyjazd zimowy na Wielką Raczę. I to by było tyle, jeżeli chodzi o moją pozaprogramową bytność w Beskidach. W mojej głowie pojawiają się jednak coraz częściej ciekawe pomysły na te góry – takie, które naprawdę powodują, że mam ochotę jechać w pierwszym wolnym terminie. Jednym z takich motywów jest przejście jakiegoś szlaku turystycznego maźniętego w jednym kolorze (czyli w formule od kropki do kropki) o dystansie mogącym wypełnić kilka dni wędrówki.

Jedni przed snem liczą owce, inni czytają książki, a ja często na telefonie w aplikacji mapy.cz lub mapa-turystyczna.pl przeglądam przebieg szlaków turystycznych. Tym oto sposobem pewnego wieczoru znalazłam ciekawie wijącą się zieloną linię poprowadzoną między Bielsko-Białą, a Wisłą...


SZLAK ZIELONY 

BIELSKO-BIAŁA (STRACONKA) – SMEREKOWIEC (szczyt)

INFORMACJE PODSTAWOWE 

  • Dystans: 79 km
  • Start/Meta: Bielsko-Biała (Straconka) – Smerekowiec (szczyt)
  • Region: Beskid Mały, Kotlina Żywiecka, Beskid Śląski
  • Suma podejść: 3762 m
  • Suma zejść: 3351 m
  • Dostęp do cywilizacji: bezproblemowy. Zawsze wypada w ciągu dnia chociaż jedno miejsce z dostępem do miejsc typu: sklep, schronisko, stacja benzynowa, przystanek autobusowy bądź stacja kolejowa.
  • Noclegi: Wiele możliwości noclegowych bezpośrednio na trasie w schroniskach górskich PTTK bądź w kwaterach prywatnych!
  • Dojazd na start/metę: bezproblemowy. Do Bielska-Białej jest wiele połączeń kolejowych i autobusowych. Do Straconki (dzielnicy miasta) kursuje autobus miejski nr 11. Druga kropka szlaku znajduje się pod szczytem Smerekowiec w okolicach Wisły. Do miasta można wygodnie zejść kilkoma wariantami szlakowymi (max 7 km dodatkowego dystansu). W mieście jest dostęp do czynnej stacji kolejowej oraz przystanków autobusowych.

ATRAKCJE NA SZLAKU (oprócz widoków 😉) ORAZ OGÓLNE PLUSY:
  • Możliwość opracowania trasy w oparciu tylko o noclegi w schroniskach górskich PTTK! 
  • Bardzo prosty i przejrzysty dojazd na start oraz powrót z mety!
  • Częsty dostęp do sklepów spożywczych, stąd wędrówkę można odbyć z małym plecakiem.
  • W niedalekiej odległości od szlaku znajduje się najwyższy szczyt Beskidu Małego - Czupel 930 m n.p.m. (zaliczany m.in do Korony Gór Polski) oraz Klimczok 1117 m n.p.m. - znaczący i popularny szczyt w Beskidzie Śląskim.
  • Możliwość pozwiedzania ważnych miast regionu: Bielsko-Biała, Szczyrk, Wisła.
  • Skrzyczne 1257 m n.p.m. - najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego.
  • Malinowska Skała - popularny punkt widokowy oraz pomnik przyrody nieożywionej.
  • Wieża widokowa na Baraniej Górze 1220 m n.p.m.
  • W niedalekiej odległości od przebiegu szlaku znajduje się Izba Pamięci Jerzego Kukuczki w Istebnej.

Zielony szlak turystyczny Bielsko-Biała, Straconka – Smerekowiec | mapa-turystyczna.pl

Biorąc pod uwagę dystans do przejścia (ponad 80 km), kwestie dojazdu z Dolnego Śląska w rejon beskidzki oraz wybór konkretnych schronisk na nocleg, udało mi się opracować wyjazd na 4 pełne dni.

Moja czterodniowa rozpiska na przejście zielonego szlaku Bielsko-Biała (Straconka) - Smerekowiec 

(wraz z dojazdem i powrotem):

Dzień 1: 

  1. Przyjazd pociągiem w godzinach południowych do Bielska-Białej 
  2. Przejazd autobusem miejskim linii nr 11 do przystanku "Górska-Kościół"
  3. Przejście fragmentu szlaku o dystansie 4 km, ok 500 m ↑
  4. Nocleg: Schronisko górskie PTTK na Magurce Wilkowickiej

Dzień 2: 

  1. Przejście fragmentu szlaku o dystansie ok 26 km i ponad 1400 m  ↑
  2. Nocleg: Schronisko PTTK Skrzyczne
Dzień 3:
  1. Przejście fragmentu szlaku o dystansie 30 km i ponad 900 m ↑
  2. Nocleg: Schronisko PTTK Stożek
Dzień 4:

  1. Przejście fragmentu szlaku o dystansie ponad 18 km i ok 800 m ↑
  2. Zejście do Wisły szlakiem żółtym na dystansie 7 km
  3. Powrót pociągiem w godzinach popołudniowych z Wisły do domu.



czwartek, 30 czerwca 2022


Przyjazd do Bielska-Białej opieram wyłącznie na kolei. Na głównej stacji PKP melduję się zgodnie z planem około południa. Dworzec zdążyłam już kiedyś poznać. Gdy tylko opuszczam wagon i idę peronem w kierunku charakterystycznej kładki, zbiera mi się na wspomnienia, jak to wiele lat temu - jeszcze jako studentka - wyrwałam się aż ze stolicy Wielkopolski na weekend, by zdobyć Czupel – najwyższy szczyt Beskidu Małego w ramach kolekcjonowania szczytów z Korony Gór Polski. Tamtejszy wyjazd oparłam na szybkiej akcji: w dzień wejście na szczyt (najszybszym wariantem szlakowym) kontra dwie noce spędzone w pociągu. Ależ to była determinacja, spowodowana górskim wyposzczeniem!

Mój drugi raz z głównym dworcem w Bielsku-Białej był kilka lat później, w wersji rowerowej, kiedy to z Agnieszką ukończyłyśmy przejazd Małego Szlaku Beskidzkiego. Pamiętam, że widok stojącego na peronie pociągu do domu, spowodował u mnie spore poczucie ulgi. Definitywnie pomysł przejechania tego szlaku na rowerze klasyfikuje się w kategorii przygody! Czułam wtedy oczywiście mega satysfakcję, ale również spore zmęczenie.

Dzisiaj na dworcu jestem po raz trzeci. Tym razem przywołał mnie tutaj zielony szlak średniodystansowy. Kolekcjonowanie kropek jest fajne! To gotowa trasa wędrówki, która jednocześnie nie pozwala tak łatwo odpuszczać w chwilach słabości czy zmęczenia. Trochę tego typu szlaków przerobiłam i do tej pory nigdy mnie nie zawiodły! Pogoń za drugą kropką jest zawsze motywująca i generuje wiele pięknych wspomnień!

Przed budynkiem głównego dworca kolejowego w Bielsku-Białej znajduje się sporych rozmiarów przystanek autobusowy. Wsiadam do linii nr 11 jadącej w kierunku Straconki (dzielnicy miasta znajdującej się u podnóża Beskidu Małego). Po około 20 minutach jazdy, witam się ze znajomym słupkiem, na którym wymalowane są tak naprawdę aż trzy kropki szlakowe – czerwona (Mały Szlak Beskidzki), zielona oraz żółta! Tym razem decyduję się zagrać w zielone! Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie z charakterystycznym punktem na starcie i mogę mocniej docisnąć pas biodrowy w plecaku w ramach gotowości bojowej!


1. Słupek szlakowy z kropką początkową/końcową m.in szlaku zielonego. 2. Czterodniowa rozpiska.

Pierwszą połowę dnia przeznaczyłam na dojazd do Bielska-Białej, dlatego uznałam, że w planie na dzisiaj fundnę sobie jedynie rozgrzewkę. Dystans przejścia zielonego szlaku zamknę zatem na razie w skromnych 4 km oraz 500 m przewyższenia.

Tylko początkowy fragment szlaku prowadzi trochę ostrzej, ale po około kilometrze staje się umiarkowany i całkiem szeroki. Idzie mi się całkiem wygodnie, chociaż trochę ociężale. W powietrzu wisi bowiem burza. Zastanawiam się, czy zdążę się przed nią skryć w schronisku górskim PTTK na Magurce Wilkowickiej, w którym planuję również nocować.

Nie zdążam...

Chociaż mam już niedaleko do schroniska, to nie chce mi się iść w deszczu i przemaczać butów. Siadam więc na plecaku i zakrywam się w całości peleryną przeciwdeszczową. Siedząc tak pod poliestrem, dla zabicia nudy, przeglądam aplikacje w telefonie i cierpliwie czekam aż niebo nad głową zacznie się przejaśniać.

Docieram w końcu do schroniska, w którym zastaję praktycznie pustki. Kupuję powitalnego radlera i zasiadam w schroniskowej sali, czekając jednocześnie aż gospodarz wręczy mi oficjalnie klucze do pokoju. Dostaję kameralną dwójkę z własną łazienką. 


1. Kropka początkowa zielonego szlaku znajduje się w dzielnicy Bielska Białej, Straconce. 2. Schronisko górskie PTTK na Magurce Wilkowicej. 3. Mój pokój w schronisku. 4. Widok z okna.

Od późnego popołudnia praktycznie przesiaduję w pokoju, zbierając siły na najbliższe trzy dni. Zegar szybciej tyka dzięki włączonemu w telefonie audiobookowi. W końcu robi się późno, gaszę światło i zasypiam - tym razem bez pomocy przeglądania szlaków na aplikacjach z dostępnymi mapami w telefonie.😉 

Trasa: Bielsko-Biała, Straconka – Magurka Wilkowicka | mapa-turystyczna.pl


piątek, 1 lipca 2022


Drugi dzień na szlaku, tym razem z pełnoprawnym dystansem do pokonania. Przede mną prawie 26 km oraz ponad 1400 m w górę, a w tym wszystkim ja i zapowiadany w prognozach niemiłosierny upał/duchota. Schronisko na Magurce opuszczam bez skorzystania z oferty śniadawej w bufecie. Trudno mi oszacować ile zajmie czasu przejście trasy przy takiej aurze, a według niektórych synoptyków rejon Beskidów znowu mogą nawiedzić burze. Nie chcę by niebezpieczne zjawisko złapało mnie np. podczas podchodzenia na Skrzyczne, dlatego decyduję się ruszyć na szlak w miarę wcześnie, a braki śniadaniowe uzupełnić po drodze. W tym celu chcę wykorzystać wieś Wilkowice, w której znajduje się duży sklep spożywczy. Gdy wchodzę do środka i krzątam się między regałami, nie umiem zdecydować czym chciałabym uzupełnić energię. Po zrobieniu zakupów, siadam na pobliskim krawężniku i nie mogę wyjść z podziwu z dokonanego wyboru. Moje śniadanie na dzisiaj składać się będzie bowiem ze świeżych malin, zapitymi zimnym radlerem!

Pora ruszać dalej. Przede mną niestety dłuższa chwila wędrowania wśród betonozy. Praktycznie idę po chodniku przy całkiem ruchliwej drodze przez całą wieś Wilkowice oraz mocno rozciągniętej wsi Bystra. Dopiero na końcu ostatnich zabudowań, szlak zielony kieruje mnie na obszar Parku Krajobrazowego Beskidu Śląskiego. Rozpoczynam pierwsze tego dnia solidne podejście. Jest ciężko. Jest tak bardzo ciężko, że łapię chwile zwątpienia czy na pewno dam radę dotrzeć aż na Skrzyczne! Wybiła właśnie najgorętsza pora dnia! Idąc poniżej stoków Szyndzielni oraz Klimczoka robię praktycznie co parę minut przerwę przy każdym napotkanym skrawku cienia! Wszystko przez ten upał, który sprawia jakbym miała przymocowane do nóg dodatkowe ciężarki.

Dochodzę na Siodło pod Klimczokiem, z którego dosłownie jest rzut beretem na szczyt. Sam szlak zielony nie prowadzi w jego kierunku, ale w pierwotnych planach miałam zrobić wyjątek i podejść tych dosłownie parę metrów i przyklepać górkę (na pewno przyda się do wykazu w niejednej odznace PTTK). Jestem jednak tak zmielona, że rezygnuję z tego pomysłu i idę dalej śladem zielonych znaków! 

1. Śniadanie Mistrzyni Skadi w Beskidach! 2. Końcowe podejście na Klimczok. 3. Schronisko PTTK Klimczok.

Do schroniska PTTK Klimczok zachodzę jedynie by przybić pieczątkę w książeczce GOT, otaksować menu w bufecie oraz chwilę poczuć ogólnie panującą atmosferę. Z racji, że podczas tej wędrówki będę mijać wiele beskidzkich schronisk, uznałam że przyjrzę się różnicom w prowadzeniu tego typu miejsc, nie tylko w skali beskidzkiej, ale w porównaniu z Alpami. Czy schroniska górskie z pod szyldu PTTK pozostały mentalnie w latach 90-tych czy może nadążają za obecnie panującym rokiem w kalendarzu? Czy klimat alpejskich schronisk jest lepszy? Na razie czuję się jak tajemniczy klient, który ostateczne wnioski przedstawi... na własnym blogu... 😉

Widok na metę dnia.

Dojazd do Schroniska PTTK Klimczok jest dostępny również dla dwóch kółek. Fajnie!

Profilowe ze Skrzycznem.

Podczas zejścia (jeszcze powyżej granicy gęstego lasu) towarzyszy mi widok na opadające w kierunku Szczyrku stoki Skrzycznego. Sięgając wzrokiem, do celu dnia mam niedaleko, ale jest to złudne wrażenie. Muszę najpierw dotrzeć do samego centrum miasta, by ponownie powrócić na wysokość powyżej 1000 m n.p.m.

W Szczyrku zachodzę do Biedronki. Z łowami w reklamówce znowu zasiadam na pobliskim krawężniku. Dzisiejszy etap dostarcza mi nie tylko braku powiewu świeżości, ale również tajemniczą wysypkę(?) na łydkach. Początkowo myślę, że jest to sprawa związania ze słońcem, jednak po chwili namysłu i konsultacji telefonicznej z Mamą, obie ustalamy, że mogły mnie pogryźć mrówki (prawdopodobnie podczas niejednej przerwy w trakcie podejścia na Siodło pod Klimczokiem). 

W Szczyrku sporo się dzieje. Mam wrażenie, że gwar i tłumy powodują nie tylko turyści, ale również lokalsi, którzy prawdopodobnie wracają teraz z pracy. Wystarczy jednak przemknąć w boczną uliczkę, by ponownie przywitać się z ciszą na szlaku. Rozpoczynam solidne podejście na Skrzyczne - najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego, który w sezonie zimowym prawdopodobnie dzierży miano najpopularniejszej góry narciarskiej w całych Beskidach!

1. Niepokojąca wysypka  na obu łydach. 2. W drodze na Skrzyczne. 3. Schronisko PTTK Skrzyczne.

Pomimo, że mam już w nogach sporo kilometrów, to ostatni na dzisiaj wydatek energetyczny, nie powoduje wielkiego bólu mentalnego czy fizycznego, a to głównie dlatego, że zmniejszyła się w końcu temperatura powietrza. Słońce na dobre przysłoniły szczelnie zbudowane chmury.

Obszar na jakim stoi schronisko PTTK Skrzyczne sprawia wrażenie średnio atrakcyjnego. Być może to ponura aura, a może po prostu to miejsce w okresie letnim ze względu na widok budynków i sprzętów czekających na sezon zimowy psuje trochę klimat?

1. Słupek z tabliczką - Skrzyczne to najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego. 2. Jezioro Żywieckie.  3. Ograniczone widoki z tarasu schroniska.

Udaje mi się odnaleźć obsługę schroniska. Nie jest to takie proste, gdyż ze względu na praktyczny brak ruchu w interesie jest ona rozproszona po pomieszczeniach i zajęta swoimi sprawami. Dostaję namiar na numer pokoju, w którym ktoś już jest ulokowany. Okazuje się, że noc w Schronisku Skrzyczne postanowiło również spędzić małżeństwo z Cieszyna, obecnie przebywające na krótkim urlopie w górach bez dzieci, pierwszy raz od 8 lat! Chwilę rozmawiamy, m.in o planach na jutro i ogólnie wymieniamy się walorami górskimi regionów w których na co dzień mieszkamy. 

Trasa: Schronisko PTTK Na Magurce – Schronisko PTTK Skrzyczne | mapa-turystyczna.pl


sobota, 2 lipca 2022


Gdy zrywam się rano do toalety, za oknem dostrzegam gęstą mgłę! Ten widok od razu mnie rozbudza, szkoda tylko, że z powodu szoku. Widziałam w prognozach pogody, że ma być dzisiaj pochmurno, ale aż takiej aury to się jednak nie spodziewałam! Szkoda..., bo pierwsza część dnia na szlaku wiedzie po głównym grzbiecie pasma Baraniej Góry, która jest podobno całkiem widokowa! Schronisko jeszcze śpi, gdy ja już się wymykam i rozpoczynam dalszą wędrówkę za zielonymi znakami, licząc, że może jednak wystąpią jakieś przejaśnienia w wyższych partiach i coś jednak będzie mi dane zobaczyć.

Warunki na zielonym szlaku grzbietowym pomiędzy Skrzyczne a Baranią Górą.

Wczoraj lato, dzisiaj jesień.

Niestety, aż do Baraniej Góry idę we mgle, a co jakiś czas, padający przelotny deszcz wymusza na mnie ubieranie peleryny. W dłonie jest mi zimno, a buty są na granicy utrzymania suchości. Skrajna odmiana w stosunku do wczorajszego dnia!

Na Baraniej Górze spotykam kilku śmiałków niebojących się takiej pogody i braku widoków. Nie decyduję się wejść na wieżę widokową, która jest charakterystycznym elementem szczytu. Kompletnie nie widzę w tym sensu. Siadam tylko na w miarę równym, ściętym konarze drzewa i w ramach zasłużonej przerwy, wyjadam niesiony w plecaku prowiant. 

Zejście do Schroniska Przysłop pod Baranią Górą odbywam po śliskich kamieniach i nasiąkniętej wodą trawie, którą pokonuję zajęczymi susami. W samym schronisku załatwiam tylko sprawy formalne - przybijam pamiątkową pieczątkę, spoglądam na wielką tablicę dań jakie oferuje bufet oraz ogólnie przysłuchuje się panującej atmosferze.   Z chęcią bym została, ze względu na oryginalnie brzmiące menu, ale niestety przede mną jest jeszcze sporo trasy do przejścia, dlatego opuszczam wielkie mury schroniska i  swoje kroki kieruję na Istebną.

1. Wieża widokowa na Baraniej Górze. 2. Schronisko PTTK Przysłop pod Baranią Górą. 3. W stronę Istebnej...

Idę po asfalcie wzdłuż doliny górnej Olzy (dzielnica Istebnej), by w końcu dotrzeć do głównego skrzyżowania we wsi. Mój radar szybko namierza "budynki pożądania" na tego typu wielodniowych wędrówkach. Orlen czy Biedronka? Tym razem decyduję się na na logo z orłem. Z hot-dogiem i dużą kawą znowu zasiadam na krawężniku. 

Na niebie widać nadchodzącą zmianę pogody - na lepsze! Przede wszystkim definitywny koniec z peleryną! Pomarańczowy pakunek ląduje na dnie plecaka, a ja ruszam dalej.

Mijam  drogowskaz na "Izbę Pamięci Jerzego Kukuczki" (w tego typu miejsce wolałabym się wybrać bez ograniczeń czasowych) i rozpoczynam podejście na graniczny szczyt Kiczory (900 m n.p.m.). Mimo, że przez większość czasu towarzyszy mi gęsty las bukowy i świerkowy skrzętnie przysłaniający widoki na Beskidy, to na szlaku jest magicznie. Gra świateł robi niesamowitą robotę! Jedną z takich ulotnych chwil udaje mi się złapać na zdjęciu, które już wiem, że otrzyma tytuł najlepszego zdjęcia wyjazdu!

Szczyt Kiczory. Do mety dnia już niedaleko!

Moje ulubione zdjęcie z całej wędrówki.

Schronisko PTTK Stożek  jest trzecim i ostatnim, które udzieli mi dzisiaj noclegu na szlaku. Budynek jest spory, a ze środka dobiega całkiem spory gwar. Wśród gości da się usłyszeć również Słowaków.

Widok ze schroniskowego tarasu.

Schronisko PTTK Stożek.

Po zameldowaniu swojego przybycia obsłudze schroniska, decyduję się zasiąść na dłuższą chwilę w jadalni. Popijam zimnego radlera i rozpoczynam obserwację w stylu "tajemniczego klienta". Akuratnie siedzę w pobliżu okienka, skąd wydawane są posiłki. Trochę razi mnie ich wygląd jak i sposób przekazywania informacji, że są już gotowe do odbioru. Ekipa prowadząca to miejsce raczej nie kreuje "rodzinnej czy przyjacielskiej atmosfery". Szkoda, że ostatnie schronisko, w którym będzie mi dane zawitać podczas całej trasy zielonym szlakiem, jeżeli chodzi o klimat wypadnie w moim osobistym rankingu najsłabiej. Okazuje się jednak prawdą, że tego typu miejsca ratują czasem spotkani/poznani ludzie, kreując ostatecznie dobre wspomnienia. W moim przypadku jest to Krzysztof - współlokator, z którym dzielę kilkuosobowy pokój. Świetnie się nam rozmawia o górach, ale także po prostu o życiu Mam wrażenie jakbyśmy się nie znali od godziny, ale od kilku lat! 

Trasa: Schronisko PTTK Skrzyczne – Schronisko PTTK na Stożku | mapa-turystyczna.pl

niedziela, 3 lipca 2022


Dzisiaj jestem zmuszona wstać skoro świt, po to żeby ukończyć ostatni odcinek szlaku oraz zejść do Wisły i zdążyć na pociąg. Żegnam się z Krzyśkiem, który mimo wielkiego wyzwania jaki sobie zafundował - przejście Głównego Szlaku Beskidzkiego - korzysta jeszcze z dodatkowej drzemki. Ja dzisiaj finiszuję ze swoim wyzwaniem i goniona przez czas, opuszczam schronisko tuż przed wschodem słońca. Spektakl wyłonienia się złotej kuli z nad linii horyzontu, łapie mnie jeszcze przed zejściem do Wisły (Głębce). 

Wschód słońca.

Fajny klimat na szlaku.

Dochodzę do obrzeży Wisły, by następnie - trochę pokrętnie - dotrzeć na Przełęcz Kubalonka, z której dalej po zawiłym śladzie zielonych znaków rozpocząć ostatnie podejście na dzisiejszej trasie. Zapach drugiej kropki czuję już w powietrzu!

Sam szczyt Smerekowiec (853 m n.p.m.) zdobywam trochę nieświadomie. Nie dostrzegam żadnego charakterystycznego znaku czy tabliczki. Oficjalną metę znajduję ciut poniżej, gdzie zielony szlak łączy się z przebiegiem żółtego. 

1. Druga kropka złapana! 2. Widoczki na szlaku. 3. Miejsce gdzie stoi słupek początkowy/końcowy zielonego szlaku.

Jeszcze tylko pamiątkowa fota z zieloną kropą i ruszam już na luzie z powrotem do Wisły. Na zejście wybieram widokowy szlak żółty. Jest do najdłuższa możliwa opcja powrotu do miasta, ale mam bezpieczny zapas czasu do odjazdu pociągu. Rozległe, beskidzkie panoramki są warte dołożenia tych kilku dodatkowych kilometrów.

Zejście do Wisły żółtym szlakiem przez Trzy Kopce Wiślańskie.

Swój sukces świętuję hot-dogiem z Żabki w Parku Kopczyńskiego, niedaleko głównego deptaku. Natomiast po godzinie 14-ej zjawiam się na dworcu kolejowym kończąc tym równocześnie swój kolejny, udany pobyt w Beskidach. 


Trasa: Schronisko PTTK na Stożku – Smerekowiec | mapa-turystyczna.pl


"Bielsko-Biała Straconka - Smerkowiec" to nie mój pierwszy szlak średniodystansowy pokonany solo, ale za to pierwszy przewędrowany w Beskidach. Podczas tych czterech dni miałam dynamicznie zmieniającą się pogodę -  jak to na lato przystało, wiele sympatycznych widoczków (choć szkoda tego fragmentu w okolicach Malinowskiej Skały), ale co najważniejsze - po prostu znów mogłam zaznać poczucia bycia ciągle w górskiej drodze. Uwielbiam być w tym stanie! 

▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲



Na koniec krótkie wnioski i opinia tajemniczej klientki Skadi. 😉

Przez ostatnie kilka lat, więcej miałam okazji bywać w alpejskich (stowarzyszenia Alpenverein oraz Naturfreunde) aniżeli polskich schroniskach (PTTK), dlatego pobyt w Beskidach był okazją do zobaczenia różnic w prowadzeniu tego typu miejsc przez gospodarzy. Krótkie przemyślenia poniżej:
  • W alpejskich schroniskach bardzo podoba mi się, że praktycznie we wszystkich jest do dyspozycji pomieszczenie "Trockenraum"  czyli suszarnia, w której zostawia się mokre rzeczy czy buty. Turyści nocujący w schronisku chodzą w kapciach/klapkach (schroniskowych bądź własnych). Myślę, że gdyby w naszych polskich schroniskach coś takiego wprowadzić (wyodrębnić takie pomieszczenie), usprawniłoby to pobyt, przede wszystkim gościom nocującym.
  • Od kilku lat funkcjonuje platforma rezerwacyjna alpsonline.org, która zrzesza coraz więcej schronisk alpejskich (niemieckich, austriackich, szwajcarskich).  Mamy aktualny wgląd co do stanu obłożenia konkretnego schroniska (ilość miejsc noclegowych wolnych oraz zajętych w konkretnych pokojach bądź salach zbiorowych). Mając założone konto jesteśmy w stanie dokonać rezerwacji po przez kilka kliknięć, a następnie bezproblemowo taką rezerwacją zarządzać (anulować, zmieniać termin, zmieniać ilość gości, itd.). Fajnie jakby PTTK rozważyło wprowadzenie tego typu platformy rezerwacyjnej zrzeszającej wszystkie swoje schroniska. Przyznam szczerze, że wiszenie na telefonie w sprawie zapytania o wolne miejsce noclegowe bądź dostawanie odpowiedzi na maila po kilku dniach jest zawsze irytujące i zniechęcające.
  • Bywając - nie tylko teraz we wspomnianych beskidzkich schroniskach, ale również sudeckich ( w tatrzańskim już dawno nie byłam), w większości przypadków odnoszę wrażenie pozytywnej zmiany. Coraz mniej schronisk żyje jeszcze w latach 90-tych. Świeża krew (nowi gospodarze) zazwyczaj mają fajne pomysły na prowadzenie danego schroniska, są otwarci na gości uprawiających różnego rodzaju aktywności i dostosowują do tego infrastrukturę. Mam tu na myśli chociażby nawet proste stojaki na rowery czy stacje naprawcze bądź umożliwiające ładowanie rowerów elektrycznych (oczywiście jeżeli lokalizacja schroniska pozwala na uprawianie np kolarstwa górskiego), Wspiera się też lokalne biznesy i produkty (np. piwo, lemoniady). Niestety muszę zaobserwować, że tam gdzie gospodarzy zasiedziała ekipa, tam często panuje  klimat jak z baru mlecznego, a w powietrzu unosi się zapach wysmażonego schabowego na starym oleju. Wiem, że polska kuchnia musi być, sama będąc np. w alpejskim schronisku zachwycam się lokalnymi, prostymi daniami, ale nie odkryję Ameryki, że nic tak nie przyciągnie turysty i przyćmi wszelkie niedogodności jak wyśmienite jedzenie. Zasada jest prosta  - turysta najedzony, to turysta zadowolony, polecający i wracający ponownie.
  • Nawiązując do beskidzkich schronisk występujących na przebiegu zielonego szlaku Bielsko-Biała - Smerekowiec, w których miałam okazje nocować bądź chociaż na chwilę wstąpić, to bardzo dobre wrażenie zrobiło na mnie Schronisko Przysłop pod Baranią Górą.  Czuć już od progu, że jest prowadzone z duchem czasu. Pomimo tego, że sam budynek jest mało atrakcyjny - wygląda bowiem jak typowy budynek mieszkalny bądź hotel za starych czasów, to właśnie panująca atmosfera nadrabia wszystko. Nawet tak oczywista rzecz jak dobra strona internetowa schroniska dorzuca cegiełkę do atrakcyjności. Zaintrygowało mnie np menu, które nie brzmiało banalnie.  Najgorsze wrażenie zrobiło na mnie natomiast Schronisko Stożek. I tu pozostawię po prostu kropkę. 😉 

A Wy jak oceniacie polskie schroniska górskie? Macie może swoje ulubione? A może bywaliście w zagranicznych schroniskach i pewne rozwiązania Wam się podobały bądź nie podobały? Podzielcie się doświadczeniami i opinią w komentarzu! Zachęcam do dyskusji!


Komentarze

  1. Ładna wyprawa po "moich" Beskidach. Mam to szczęście, że jestem w nich co niedziele. Natomiast na wielodniówki jeżdżę do Ciebie. Ostatnio popełniłem niebieski Szklarska Poręba - Pasterka. Tak rozpracowałem trasę by jak najwięcej spać po schroniskach. Najprzyjemniej wspominam Chatkę Górzystów, Zygmuntówkę, Jagodną (takiego żarcia nie ma nigdzie), nawet na Śnieżniku gdzie nie ma gniazdek i czajnika czułem się jak u siebie - spałem tam już 4 raz. Natomiast bardzo rozczarowała mnie Pasterka. Chciałem tam spać w weekend a tu d... System rezerwacji w weekendy przyjmuje tylko co najmniej na dwie noce nawet w wieloosobówce. Dlatego poszedłem na kwaterę a w schronisku nawet piwa nie wypiłem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Schronisko Jagodna ma kilka atutów dzięki którym wydaje mi się, że gospodarze nie powinni narzekać na zarobek. Po pierwsze lokalizacja z możliwością dojazdu pod same drzwi - dla gości chcących tylko zmienić otoczenie bądź przejść się na krótki spacer z atrakcją (czyt. wieża widokowa) + do tego chwalone przez większość turystów żarcie = sukces. Oprócz tego, w zimie mają do dyspozycji biegówki (jak śnieg oczywiście dopisuje) oraz latem i wiosną kolejny wabik - singletrack dla rowerzystów. No i GSS przebiega przez schronisko Jagodna! Co do Chatki Górzystów - świetna lokalizacja w zimie, kiedy przy świetle czołówki, przyczłapujesz na nartach biegowych, by się trochę ogrzać. Dla mnie klimat zalatuje tak trochę Norwegią (choć nigdy nie byłam :D). Miejsce wypromowało się na biszkoptowych naleśnikach. Fajny motyw, o który mam wrażenie przestano ostatnio dbać - mam na myśli spadek jakości. Przy kolejnej wizycie w Chatce Górzystów już nie zamówię naleśników, a szkoda... Zygmuntówkę oraz Schronisko Na Śnieżniku znam z wielokrotnych pobytów , ale oba miejsca zrobiły na mnie dość neutralne wrażenie. W Pasterce nigdy nie byłam, wypromowało się chyba na słynnym kamieniu o pozostawionym sercu ;)

      Usuń
  2. Szacunek za fajną imprezę i do tego solo. Co do schronisk, które miałaś na trasie. Mam te same przemyślenia. Podczas przejścia GSB wpadłem do schroniska pod Baranią Górą. Z racji tłumu, upału i mojej aspołecznej natury, wpadłem tylko się napić. Obsługa była spoko. Wcześniej kimałem na Soszowie, mój faworyt. Z kolei schronisko na Stożku zrobiło na mnie fatalne wrażenie, chłód... i chłód. Zjadłem jajecznicę i polazłem dalej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli Schronisko Stożek zbiera złe opinie już od dłuższego czasu, bo rozumiem, że GSB to już pewnie dawno temu przeszedłeś... :)

      Usuń
    2. Pamiętne lato AD 2017 :)

      Usuń
    3. Ja na GSB na razie nie mam ciśnienia. Może kiedyś mnie najdzie... :D

      Usuń
  3. Sa takie suszarnie jak wspominalas , niestety zdarzaja sie kradzieze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co pamiętam to spotkałam się z suszarnią (lub czymś podobnym) w Schronisku Roztoka w Tatrach, ale to pomieszczenie było mikroskopijne. W austriackich schroniskach suszarnie bywają całkiem spore. Co do kradzieży. Zdarzyć się może wszędzie. Ale... np ostatnio będąc na bikepackingu w Kotlinie Kłodzkiej, spałam na jednym z campingów i zostawiłam do ładowania na całą cos powerbank w łazience. Uznałam, że zaufam Narodowi. Nie zawiodłam się(!), mimo, że przekrój społeczny był dość szeroki. Rano od gniazdka odłączyłam naładowany do pełna powerbank... :)

      Usuń
  4. Fajna impreza. Szkoda tego odcinka od Skrzycznego do Baraniej, widokowy jest!
    Co do schronisk, akurat nie miałem okazji w nich spać, w tym rejonie spałem tylko w schronisku Na Soszowie (fajny klimat, choć...sanitariaty odstraszyły moje dziewczyny, a łóżka się pod nami zapadały, no i rezerwacja na pokój 3kę, a chciano nas ulokować w wieloosobowej sali...niemniej później było ok, a śniadanie bardzo smaczne - bufet szwedzki).
    No i sprawa tych rezerwacji, rzeczywiście dodzwonić się do polskich schronisk, to trzeba mieć czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że to Schronisko na Soszowie w komentarzach się powtarza. Będę musiała zainteresować się tym miejscem i skombinować jakąś trasę.

      Usuń
  5. Ktoś kiedyś powiedział, że dorosłość jest wtedy, gdy można zjeść na śniadanie lody i ciastka i nikt nie marudzi, że tak nie wolno :P

    Mnie te telefoniczne rezerwacje najbardziej zniechęcają, ale powoli się to zmienia, aczkolwiek bardzo powoli. Obecnie np. w Murowańcu jest rezerwacja online, czy też na szałasiskach zarządzanych przez PZA. Ten alpejski system to dla mnie ideał.
    Co do innych schronisk to ciężko mi powiedzieć, bo za często w nich nie sypiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, podoba mi się to stwierdzenie! Ja właśnie w ostatnim czasie miałam okazję korzystać tylko z alpejskich schronisk, więc byłam bardzo ciekawa jak jest teraz w naszych polskich.

      Usuń
  6. Graty z powodu połączenia kolejnych kropek! Jak zwykle większość trasy jest mi znana ale oczywiście w całości to inna inszość. Masz minusa za Klimczok ;-) Najładniejsze widoczki na koniec..."Plusem dodatnim" trasy są zacne podejścia z dolin, "ujemnym" - dużo wiosek i asfaltu. Co do schronisk - Stożek jest fatalny. Przysłop całkiem, całkiem. Nota bene - Regulamin schronisk PTTK zobowiązuje między innymi do: "pkt.3. Schronisko zapewnia, co najmniej: (...)
    turystom nocującym w schronisku, możliwość przechowania ekwipunku oraz suszenia odzieży i obuwia, a także naprawy sprzętu turystycznego we własnym zakresie."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Michun, regulamin schronisk PTTK, a rzeczywistość to często dwie niezależne od siebie rzeczy ;) Mam wrażenie, że to taka pozostałość po dawnych czasach, której nikt nie chce zmieniać, ale też nikomu za bardzo nie zależy na ich egzekwowaniu. Jednak jedno mi się podoba i za to trzeba chyba wszystkie polskie schroniska pochwalić, to fakt, że nie ma problemu ze zjedzeniem własnego prowiantu na sali. Za granicą coś takiego najczęściej nie funkcjonuje.

      Usuń
    2. Michun, faktycznie, są momenty dłuższego asfaltu, ale o dziwo aż mnie tak bardzo nie wkurzały. To jednak nie te odległości co na GSS pomiędzy Głuchołazami a Paczkowem. :)

      Usuń
  7. Gratulacje za pokonanie następnego szlaku długodystansowego. Ciekawe, jaki region odbierzesz przy następnym projekcie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilka klasyków gatunków mam na uwadze, tylko dłuższego wolnego potrzeba!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

SCHRANKOGEL - trzytysięcznik dla początkujących

DRABINA WAŁBRZYSKA - kondycyjny wycisk w Sudetach!

Jezioro Iseo - poradnik praktyczny [gotowiec urlopowy!]

Szlak Kopaczy - dzienny dystans pieszy pobity!