Skiturowe Karkonosze - odcinek 11 [Śnieżka na skiturach]

Śnieżka na skiturach jest jak najbardziej możliwa od strony czeskiej. Kilka lat temu odbyliśmy narciarską wycieczkę na ten najwyższy szczyt Karkonoszy, ale na biegówkach. Niestety zjazd z samego wierzchołka był bardzo wymagający ze względu na trudne warunki terenowe. Nie mając krawędzi na nartach było to proszenie się o kontuzję, dlatego do momentu zniknięcia zalodzeń, po prostu nieśliśmy narty na plecach. Zasilając swoją górską szafę o narty skiturowe, uznaliśmy, że pora zmierzyć się ze Śnieżką po kilku latach jeszcze raz!

W prognozach pogody była szansa na nawet chwile ze słońcem. Cieszyłam się, że być może Śnieżka nie pokaże swojego najgorszego oblicza, a na zjeździe będzie łaskawa...



niedziela, 12 marca 2023

Po noclegu w Pensjonacie Lípa w Horní Maršovie podjechaliśmy autem do Velkiej Úpy. Na *parkingu P5 było jeszcze sporo miejsca, a znajdujący się naprzeciwko ośrodek narciarski powoli budził się do życia. Zaskoczyła nas ilość śniegu w Velkej Úpie jak i na samej nartostradzie. Jak na początek marca, było go niewiele. Co prawda czarnych plam na nartostradzie nie uświadczyliśmy, ale gdy tylko rozpoczęliśmy podchodzenie, mieliśmy wrażenie, że nie ma zbyt dużej warstwy podkładu i jeżeli nadejdzie w najbliższym czasie okres pogody z dodatnią temperaturą, o kolejnej skiturze z tego miejsca w tym sezonie nie będziemy już mogli pomyśleć.

Nartostrada 1d "Portášky" pozwoliła nam szybko się rozgrzać i zdobyć 200 metrów przewyższenia. Na wysokości Boudy "Danielka" uciekliśmy w prawo na szlak rowerowy K1A/szlak narciarski, by takim spokojniejszym wariantem dostać się na wysokość górnej stacji kolejki.


Podejście nartostradą 1d "Portášky".

Przy stromszych fragmentach, w wygodniejszym podchodzeniu pomagają podpiętki w wiązaniach.

Znalezienie fragmentu dziewiczego śniegu zawsze  dodaje +100 do radochy!

Widok na masyw Czarnej Góry (cz. Černá hora) 1299 m n.p.m.

Okazało się, że przy pomocy małej polanki możemy skrócić nasze dojście do górnej stacji kolejki. Zamiast pokonywać serpentynę, wbiliśmy się prosto na "Kubatovą cestę"/szlak rowerowy K1F. Śnieg był praktycznie nietknięty przez narciarzy od ostatniego opadu śniegu, dlatego sami zakładaliśmy ślad - co sprawiało frajdę, a korzystając z okazji - poćwiczyliśmy sobie również robienie zakosów. 

Na wysokości około 1000 m n.p.m. śniegu pod nartami mieliśmy już znacznie więcej!

Będąc na wysokości górnej stacji kolejki, spojrzeliśmy jedynie na rozpościerający się karkonoski widok w stronę Czarnej Góry i zabraliśmy się dalej za foczenie. Szlak żółty, który tutaj się rozpoczyna miał nas już do końca doprowadzić na wierzchołek Śnieżki. Przerwę na zamówioną przeze mnie Kofolę mieliśmy zaplanowaną na Růžohorkach, zatem po pokonaniu kolejnych 2 kilometrów, trzymałam już w łapce kufel z zimnym napojem!

Na Růžohorkach zastaliśmy  mieszaninę narciarzy biegowych, skiturowych, piechurów oraz rakietowców.

Schronisko Růžohorky.

Widok na Czarną Górę. Zapowiedź zmiany pogody. Czy zdążymy jeszcze z widokami ze Śnieżki?

Gdy obaliliśmy kufel Kofoli na pół, a po plecach zaczęły przemykać pierwsze dreszcze, był to znak, że czas już najwyższy ruszać dalej. Wciąż trzymając się żółtych znaków, zameldowaliśmy się przy pośredniej stacji kolejki gondolowej wjeżdżającej z Pecu pod Śnieżką na sam szczyt Śnieżki, a w trakcie trawersowania zboczy Růžovej Hory otworzył się nam widok na kopułę Królowej Karkonoszy. Mogliśmy nawet dostrzec uchachanych skiturowców zjeżdżających z samego jej wierzchołka. W pierwszej chwili poczułam ulgę, że najtrudniejszy etap tej skitury będzie dla nas łaskawy. Zjazd ze Śnieżki bez walki o życie? Czyżby w końcu miało się to udać?

Widok na główny cel naszej skitury! Zbocza Śnieżki od tej strony wydawały się całkiem przyjemne do zjazdu!

Nawet momentami przyświecało nam słoneczko, pozytywnie nas nastrajając!

Niestety, nie udało się nam przechytrzyć Śnieżki. W przeciągu około 20 minut, pogoda znacznie się zmieniła, a na ostatnich metrach gdzie występują łańcuchy na szlaku, wytworzyła się warstwa lodu, na której coraz gorzej radziły sobie foki. By nie tracić czasu na ofiarne pokonywanie trudności, od razu zdecydowaliśmy się na użycie broni niesionej w plecakach - harszli (narciarskich raków)! Udało się nam je całkiem sprawnie założyć i po około 10 minutach zameldowaliśmy się na szczycie Śnieżki. No i się zaczęło! Zło pogodowe kontra ludzki organizm!

1. Szybkie zdjęcie póki jeszcze ciało nie zorientowało się z jakimi warunki ma do czynienia! 2. Dzieła natury.

No cóż... Już od momentu szykowania siebie oraz sprzętu do zjazdu, pod dachowym talerzem najcharakterystyczniejszego budynku na Śnieżce, w moim krwiobiegu zaczął krążyć kortyzol, a dłonie po wymuszonym wyciągnięciu ich na trzy sekundy z rękawiczek zaczęły się robić białe i boleć. "Uwielbiam" podejmować skiturowe wyzwania kiedy: 😅
  • akuratnie mój żołądek daje znać o swoim istnieniu 
  • wieje niemiłosiernie i nie ma słońca
  • mam ochotę amputować sobie dłonie, bo gdy wraca do nich krążenie - bolą niemiłosiernie!
  • znowu źle ułoży się botek w skorupie i zbyt mocno zapięte klamry do zjazdu w skorupie buta  powodują problem z krążeniem krwi do stopy, a oczywiście nie ma już czasu i warunków na poprawki
Oczywiście dopadło mnie to wszystko jednocześnie na tej złowrogiej Śnieżce! Ześlizg boczny po lodzie, definitywnie nie zakwalifikuje się do moich ulubionych technik zjazdowych, jak i warunków terenowych! Z kopuły Śnieżki w sumie zjeżdżałam bardzo powoli, z licznymi przerwami na zastanowienie się, jaki obrać dalszy kierunek jazdy, z tachykardią w pakiecie!  Wredna ta Śnieżka jak zwykle! Pół godziny wcześniej czułabym się jak Bargiel w spódnicy na świetnym do jazdy śnieżku. 😂

1. Minionek gotowy do zjazdu ze Śnieżki! 2. Śnieżka 1603 m n.p.m. 3. Nawet coś było widać z tej Śnieżki...

Mniej więcej w połowie kopuły szczytowej Śnieżki (na około 1450 m n.p.m.), zaczęły się pojawiać przyjemniejsze pola śnieżne, po których w końcu można było łatwiej zapanować nad nartami. Serducho zwolniło, a zamiast kortyzolu, w krwiobiegu zaczęły krążyć górfinki (czyli górski rodzaj endorfin!). Przejazdy między iglakami, zakładanie świeżego śladu.. ach! O taki skituring ciągle walczę! Jak ręką odjął, przestałam żałować, że na niedzielę wymyśliłam Śnieżkę na skiturach zamiast fotela, kocyka i kotka na kolankach w domowym zaciszu!

Komuś się tu jednak podobało!

Niestety przebieg szlaku nie pozwala narciarzom skiturowym na ciągły zjazd aż do samego dna doliny. Szlak ze Śnieżki opada najpierw na przełęcz, aby następnie łagodnie wznieść się na stoki Ruzovej Hory.  My zdecydowaliśmy się na zdjęcie nart i przejście tych paruset metrów z buta. Tuż przed pośrednią stacją kolejki gondolowej, ponownie mieliśmy narty na nogach. Zjazd do miejsca startu naszej skitury praktycznie uskuteczniliśmy po śladach naszego podejścia, z wyjątkiem zjazdu od samego początku nartostradą 1d "Portášky".

Odcinek 11 "Skiturowych Karkonoszy" pomimo tych cięższych chwil na zjeździe ze Śnieżki, zaliczę mimo wszystko do tych bardzo udanych. Ostatnie zimy w wyższych partiach Sudetów i tak bywają różne, więc cieszę się, że bilans pozytywnych wrażeń wypadł na plus, no i wpadło kilka kolejnych gramów skiturowego doświadczenia!

* Na parkingu P5 jest parkomat, można płacić kartą, koszt postoju auta na cały dzień to 150 koron. (stan na 2023r.)

Ślad naszej wycieczki skiturowej na Śnieżkę na STRAVIE:

Komentarze

  1. Minionek na szczycie wygląda na takiego dobrze chronionego od warunków zewnętrznych :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podrzucę ten artykuł o skiturach na Snieżkę czytelnikom naszego Mountainlettera. Fajna wycieczka :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

SCHRANKOGEL - trzytysięcznik dla początkujących

DRABINA WAŁBRZYSKA - kondycyjny wycisk w Sudetach!

Jezioro Iseo - poradnik praktyczny [gotowiec urlopowy!]

Szlak Kopaczy - dzienny dystans pieszy pobity!