Jezioro Iseo: Wiosnak na Monte Alto (1721 m n.p.m.) [Prealpy Bergamskie]

 
Stało się! Znowu jak co roku na początku marca dopadł mnie bardzo silny spadek nastroju, który spowodowany był aurą pogodową jaka lubi być w tym czasie w Polsce. Brak słońca od wielu tygodni z dodatkiem notorycznie silnie wiejącego wiatru, zawsze, ale to zawsze mieli mi psychę. I zawsze po takich incydentach, obiecuję sobie, że na przyszły rok to ja się zabezpieczę i specjalnie będę już z wyprzedzeniem planować (choćby krótki) urlop w celu wybycia w jakieś cieplejsze/słoneczniejsze miejsce, po to by bez uszczerbku na zdrowiu przetrwać ten parszywy czas niepogody.

Oczywiście i w tym roku dałam ciała i żadnego wyjazdu nie miałam zaplanowanego, a niestety dotarłam do granicy wytrzymałości. Gdy zobaczyłam w prognozach pogody, że nie ma cienia szansy na chociaż chwilową poprawę, uznałam, że choćbym miała rozłupać skarbonkę, to spróbuję oszukać porę roku w kalendarzu.

Pierwszy kierunek jaki przyszedł mi od razu do głowy to Jezioro Iseo nad którym byłam rok temu w maju, w ramach właśnie poniekąd szybszego zaznania słońca na skórze. Będąc jednak w takim kiepskim stanie na początku marca, przerażał mnie fakt, że musiałabym czekać jeszcze dwa miesiące! Potrzebowałam światełka w tunelu, potrzebowałam mieć cel by dać radę wytrzymać, dlatego uparłam się, że wyjazd „na podreperowanie zdrowia psychicznego” musi się odbyć trochę wcześniej.

Zaczęłam szukać jakiś znośnych cen biletów lotniczych z Wrocławia do Bergamo w terminie „po Świętach Wielkanocnych”. Los uwzględnił moje potrzeby i nawet w gratisie dorzucił całkiem fajną konfigurację: piątek (godzina wylotu: bardzo wczesna) - wtorek (godzina wylotu: po południu). 

Co prawda kwiecień wcale nie dawał mi gwarancji, że w północnych Włoszech będzie słoneczna pogoda. Ba! Nawet wyczytałam w statystykach meteorologicznych, że bywa najbardziej deszczowy. Przez chwilę nawet ta wiadomość spowodowała zawahanie przed kliknięciem zakupu biletów na stronie Ryanaira, ale szybko się na szczęście zmitygowałam i po prostu wyłączyłam czarnowidztwo i myślenie „gdybająco-wybiegające w przyszłość”. Pomyślałam sobie, że nawet sama zmiana otoczenia już powinna mi pomóc w osiągnięciu lepszego samopoczucia. Szukając kolejnych plusów, znalazłam m.in. również motyw na zabranie śpiwora Volven Skadi 600, który otrzymałam do testowania od sklepu Skalnik. Pomysł biwaku na szczycie? Biorę w ciemno! Takie smaczki górskie to wyjadam prosto z ręki!


Nie wiem czy też to zaobserwowaliście albo czy w ogóle czegoś takiego doświadczacie, ale zauważyłam pewną grę psychologiczną w jaką bawi się często ze mną prognoza pogody. Wygląda to mniej więcej tak:

  1. Planuję wyjazd w góry i ustalam kierunek z uwzględnieniem akceptowalnej prognozy pogody lub też ze względu na odległy termin w ogóle nie analizuję jeszcze kwestii pogodowych.

  2. Mniej więcej, gdy do wyjazdu pozostaje 1,5 tygodnia zaglądam w prognozę pogody i często co widzę to, że jest „normalna”.

  3. Gdy pozostaje tydzień do wyjazdu nagle ze słoneczek lub chmurek (nawet z deszczem czy ze śniegiem) na piktogramie ukazują się znikąd ciemne chmury z katastrofalną w skali stulecia ilością opadów lub dodatkowo ma się przyplątać wiatr, który poderwie cię bez problemu od ziemi.

  4. Tutaj następuje główna rozgrywka psychologiczna: Czy ucieknę w popłochu i zmienię szybko plany/kierunek by odbył się jakikolwiek wyjazd czy wytrzymam ten stan i ze spokojem poczekam na rozwój sytuacji.

  5. Gdy pozostaje mniej niż tydzień do wyjazdu, nagle sytuacja się zmienia. Np. z 40 mm zapowiadanych w ciągu doby opadów ma być już znacznie mniej lub załamanie pogody się skróci/przesunie.

  6. Często bywa, że ostatecznie pogoda na wyjeździe wcale nie jest aż tak katastrofalna!

Prognoza pogody z dnia na dzień (max do trzech dni z wyprzedzeniem) oczywiście częściej się sprawdza. Opisuję tutaj motyw z „prognozą długoterminową”. Niemniej jednak to jest jawne trollowanie!

I tak z tą prognozą pogody również było i przed tym wyjazdem. Fakt, załamanie pogody było nieuchronne, bo obejmowało większą część Europy i przemieszczało się z zachodu na wschód, ale we wstępnych założeniach na Prealpy Bergamskie, które otulają Jezioro Iseo miały spaść jakieś kosmiczne opady śniegu, a miasteczka to chyba z nadmiaru wody miała nawiedzić powódź jakiej świat nie widział.

Postanowiłam nie nakręcać się na te pikogramy i z przygotowaną rozpiską na awaryjne motywy wycieczkowe, spokojnie czekać na dzień wylotu. Okazało się ostatecznie, że główne epicentrum nad Włochami przeszło w czwartek, a w piątek miało przywlec się nad polskie niebo, czyli akuratnie wtedy kiedy miałam zaplanowaną „ucieczkę”! Ha! I kto tu kogo strollował? 😎


piątek, 14 kwietnia 2023


Lotnisko „Orio al Serio” w Bergamo przywitało nas rześkim powietrzem, ale za to z bardzo dobrą widocznością. Najbliższe góry (odległe od nas na około 50 km) wyraźnie konturowały się na horyzoncie, a te nieco wyższe pokryte były śniegiem. Cóż, zamysł wybycia na krótki urlop w Prealpy Bergamskie miał na celu przede wszystkim odnalezienie słońca, którego mi tak bardzo brakowało w Polsce. A śnieg w górach? Uznaliśmy, że może uda nam się też go spotkać na swej drodze niewiele.

Po przejeździe autobusem lotniskowym pod dworzec kolejowy w Bergamo, zakupiliśmy bilety na pociąg do miejscowości Pisogne (znajdującej się na północno-wschodnim brzegu Jeziora Iseo). W trakcie trwania podróży, temperatura powietrza znacznie się podniosła, a na niebie w pełnej krasie pojawiło się słońce. Gdy tylko wylazłam z pociągu i dosłownie chwilę przeszłam się deptakiem w Pisogne, poczułam jak moje życiowe baterie właśnie zaczynają się ładować. Pomyślałam, że nawet jeżeli nie uda się nic urobić w górach to absolutnie nie będę żałować przyjazdu tutaj! Udaliśmy się do portu z którego za kilka minut miał odpłynąć prom do Lovere  - miejscowości znajdującej się na zachodnim brzegu Jeziora Iseo. 

W Lovere, na małym placu przy fontannie zjedliśmy po kilka kawałków pizzy i udaliśmy się do hostelu "Ostello del Porto". Dostaliśmy pokój ze świetnym widokiem na port "Porto Turistico di Lovere" oraz szczyt Corna Trentapassi na którym byłam w zeszłym roku! Pogoda zachęcała do skorzystania z drugiej połowy dnia, ale my musieliśmy odespać zarwaną noc, więc szybciutko udaliśmy się na śpiulkando. 

Oceniając prognozę pogody oraz od jakiej wysokości leżał śnieg, za cel wycieczki z biwakiem wybraliśmy Monte Alto (1721 m n.p.m.), które co prawda nie dzierży miana najwyższej góry w okolicy, ale za to oferuje świetne widoki (nie tylko na samo Jezioro Iseo), ale przede wszystkim również wygodne warunki terenowe do rozłożenia namiotu.


sobota, 15 kwietnia 2023


Głównym celem na dzisiaj było doczłapanie się na szczyt Monte Alto i spędzenie na nim nocy pod namiotem. Po śniadaniu w hostelu i krótkiej wizytacji w lokalnym supermarkecie, spokojnym krokiem udaliśmy się wąskimi uliczkami miejscowości, w celu dostania się do pierwszych szlakowskazów. We Włoszech są one biało-czerwone i obok nazw konkretnych miejsc podają również czas dotarcia. Zanim zaznaliśmy pod stopami typowej, górskiej ścieżki, sporo kilometrów przeszliśmy po zwykłym asflacie między wioseczkami. Kompletnie nam to nie przeszkadzało. Widoki oraz słońce z pięknym, błękitnym niebem niwelowały wszelkie słabe punkty naszej wycieczki.


1. Widok z przed hostelu na szczyt Corna Trentapassi oraz port. 2. Zacumowany "La Capitanio" w Lovere. 3.&4. Pierwsze widoki na szlaku po opuszczeniu obrzeży miasteczka Lovere.

Corna Trentapassi. 💛

Gdy faktycznie wleźliśmy w bardziej zalesiony obszar, dało się zauważyć, że i tutaj wiosna jeszcze nie buchnęła swą olśniewającą urodą. Na niektórych odcinkach było ponuro i szaro, na ziemi leżały zeschnięte liście bądź śnieg. Nadeszło popołudnie, wobec którego prognoza pogody sprawdziła się - zaczęło się chmurzyć.

1. Kościółek w wiosce Ceratello. 2. Włoskie szlakowskazy - do schroniska nieco ponad 3 godziny drogi! 3.&4. Na szlaku w stronę schroniska Rifugio  Magnolini.

Na szlaku do schroniska Rifugio Magnolini.

Często cechą wspólną szlaków górskich znajdujących się przy wielkich alpejskich jeziorach północnych Włoch jest ich niski start (tafle jezior na wysokościach 200-400 m n.p.m.) oraz stromizna wraz z dużą ilością metrów przewyższenia jakie należy pokonać by wdrapać się na bardziej znaczące szczyty.

Opuściliśmy strefę lasu i po dotarciu na przełęcz Forcellino di Romello (1303 m n.p.m.) otworzyły się nam dodatkowe widoki na północne masywy Prealp oraz Alp Bergamskich. Po pięknej pogodzie z pierwszej połowy dnia nie było już śladu. Zachmurzenie ewidentnie ciągnęło za sobą jakieś opady deszczu/śniegu. Do tej trochę ponurej atmosfery przyłączyła się liczna grupa motocrossowców, która w okolicy orała ze wściekłością zabłocone ścieżki. Ostatnią prostą do schroniska "umilała" nam  kakofonia wyjących silników i smród spalin.

Ostatnia prosta do schroniska Rifugio Magnolini. 

W schronisku właśnie kończyła posiedzenie inna grupa motocrossowców, a my wpadliśmy do środka z zamiarem zjedzenia jakiejś obiadokolacji, gdyż generalnie na wyjazd nie zabraliśmy ze sobą kuchenki turystycznej, z dwóch powodów: dobrej dostępności miejsc gdzie można coś zjeść na szlaku oraz trudnościami z zakupem butli z gazem (chyba jedyny, w miarę pewny sklep to Decathlon Bergamo, znacznie oddalony od lotniska). Nie było jakoś późno. Wskazówki na zegarze pokazywały kilka minut po 16-tej. Zostaliśmy poinformowani przez dziewczynę z obsługi, że kuchnia już jest zamknięta i jedyne co może nam zaproponować to kawę i ciasto. Wielkich zapasów żarciowych w plecakach nie targaliśmy, więc skusiliśmy się na dwa ciasta na głowę, a co! Poganiani niewerbalnie przez ekipę sprzątającą jadalnię, szybko spałaszowaliśmy słodkości i popchnęliśmy je dawką ciepłej kapuczinki. Przed opuszczeniem schroniska, dopytaliśmy jeszcze od której serwowane jest śniadanie, a następnie udaliśmy się w stronę szczytu do którego dzieliło nas jedyne 15-20 minut podejścia.

Monte Alto (1721 m n.p.m.) widnieje w zestawieniu najlepszych 10 tzw. balkonów z widokiem na Jezioro Iseo czyli po prostu spektakularnych punktów widokowych. Po dotarciu na ten dość rozległy wierzchołek, zamiast chłonięcia wzrokiem panoramy, musieliśmy szybko rozpocząć rozkładanie namiotu, gdyż dosłownie dzieliły nas minuty od otwarcia przez niebo zaworów. Gdy Damian wbił w ziemię ostatniego śledzia i wgramolił się do środka, właśnie o namiot zaczęła odbijać się krupa śnieżna.

W bezpiecznym schronieniu. Zaraz wskakujemy do śpiworków na grzanko!

Takie mocne załamanie w pogodzie na szczęście miało trwać do max trzech godzin. Prognoza pogody sprawdziła się. 😉 Jeszcze przed zachodem słońca wypogodziło się na tyle, że rozpoczął się piękny spektakl z laserami i kolorami! Monte Alto było tylko dla nas!

Jezioro Iseo po opuszczeniu "meteorologicznego zła".

Aaaa zaczyna się!

Lasery bajery!

W sumie zawsze to zalegający śnieg na zdjęciach ciekawiej wypełnia kadr.

Pora wychylić się ze śpiworka!

Widoki z namiotu.

Pierwszy wiosnak w tym roku.

Sam zachód słońca nie był spektakularny, ale to co się działo przed nim zadowoliło mnie w pełni. Noc rozpoczęła się od podmuchów wiatru, ale później zapanowała na szczycie cisza. Ogólnie wiosnak będę wspominać bez jakichkolwiek przeżyć traumatycznych, wręcz nawet przyjemnie. Samopompa (używam w okresie od jesieni do wiosny Therm-a-rest Trail Lite Woman z R-Value na poziomie 4.9) świetnie izolowała od podłoża, a śpiwór puchowy Volven Skadi 600 przeszedł test z "okejką".

Wieczorową porą...

Nocne widoki z Monte Alto.

niedziela, 16 kwietnia 2023


Na wschodzie słońca zabrakło trochę tej magii, której się pragnie w takich chwilach doświadczyć. Przebarwiające się na różowo niebo pojawiło się tylko na momencik. Nie ma co jednak na siłę wybrzydzać. Ranek szybko nabrał przyjemnej temperatury, słońce pojawiło się w 100% swojej objętości!

Przed wschodem słońca. Lubię ten moment kiedy na moment tak różowieje.

Jezioro Iseo jeszcze śpi...

... i już nie śpi...

Z Monte Alto widać przede wszystkim Jezioro Iseo (niestety Corna Trentapassi przysłania wyspę Monte Isola, która jest największą wyspą na jeziorze w całej Europie!), część Prealp Bergamskich (m.in słynny Masyw Presolany) czy Alpy Bergamskie z najwyższym szczytem Pizzo di Coca (3052 m). Najlepszym jednak smaczkiem jest widok na największy w całych Alpach Masyw Monte Rosa i to na  jego wschodnią ścianę! Ściana Macugnaga o wysokości 2400 metrów jest najwyższą ścianą tego łańcucha górskiego!

Kontemplacja z widokiem na Masyw Presolany.

A to białe w środku kardu to nie chmury, a masyw Monte Rosy!

Fajowe te Prealpy Bergamskie!

Uroki Prealp Bergamskich.

Masyw Presolany w składzie: Presolana di Castione (2474m), Presolana Occidentale (2521 m), Presolana Centrale (2517 m), Presolana Orientale (2490 m).

Gdy zobaczyliśmy pierwszych turystów podchodzących w kierunku Monte Alto, uznaliśmy, że już czas zwinąć nasz namiot, aby nie kuł za bardzo w oczy. Cały grajdoł upchaliśmy do plecaków, ale nie zdecydowaliśmy się na opuszczenie szczytu. Trochę jeszcze cieszyliśmy się tym miejscem, a trochę przeczekiwaliśmy czas do otwarcia kuchni w schronisku. 😁

W schronisku zjedliśmy pyszne włoskie pierożki oraz wypiliśmy lokalne piwo. Najedzeni mogliśmy zabrać się do powrotu w stronę cywilizacji. Bez większego pośpiechu ruszyliśmy w stronę Lovere (do "naszego" hostelu by spędzić w nim ostatnie dwie noce), obierając inne ścieżki i szlaki, co by kontynuować eksplorację tego górskiego zakątka.

Jeszcze pamiątkowe zdjęcia z Monte Alto i powrót do Lovere.

________________________________

Jezioro Iseo i góry je otulające nie zawiodły. Wycieczka z takim biwakiem na szczycie była świetna i choć nie doświadczyliśmy w pełnym rozkwicie wiosny, to i tak uważam, że moja "ucieczka" w cieplejsze miejsce - choć nie tak egzotyczne jak np. Wyspy Kanaryjskie - udała się! Powróciła mi chęć do życia! I nawet napływające wiadomości, że pogoda w Polsce ani trochę się nie zmieniła i nie zamierza zmienić, już mnie tak nie doprowadzały do rozpaczy. 

Jednak dobrze jest nie zagłuszać w sobie myśli (tych pozytywnych) czy pomysłów. Pamiętam jak w przypływie kolejnej fali obojętności miałam już odpuścić i przestać kombinować z "ucieczką", bo wymyśliłam sobie, że to jednak bez sensu. Zasada self-care jest prosta: jeżeli wiesz co ci pomaga i cię uskrzydla to po prostu to rób i nie zastanawiaj się!



________________________________



Komentarze

  1. Fajne widoczki na wiosenne Alpy :)

    Dojazd wydaje się nie taki zły, więc może kiedyś uda się mi odwiedzić tę okolicę...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

SCHRANKOGEL - trzytysięcznik dla początkujących

DRABINA WAŁBRZYSKA - kondycyjny wycisk w Sudetach!

Jezioro Iseo - poradnik praktyczny [gotowiec urlopowy!]

Szlak Kopaczy - dzienny dystans pieszy pobity!